Archiwum Polityki

Chińska lekcja demografii

Dokładnie 30 lat temu Chiny, chcąc ograniczyć przyrost naturalny, wprowadziły politykę jednego dziecka w rodzinie. Egzekwowały ją z drastyczną konsekwencją: poprzez przymusowe aborcje i system drakońskich kar. W efekcie współczynnik dzietności (określający liczbę urodzonych dzieci przypadających na kobietę w wieku 15–49 lat) z 2,7 w 1980 r. spadł do 1,8 i utrzymał się na tym poziomie przez całą ostatnią dekadę. Wprowadzając ten limit partia tłumaczyła, że to ograniczenie tymczasowe, na 30–40 lat. Opinia publiczna oczekiwała więc teraz korekty, zwłaszcza że w oficjalnych mediach wielką popularnością cieszyła się pełna sympatii i zrozumienia historia Yang Zhizu, wykładowcy prawa z Pekinu, który stracił pracę, bo zdecydował się na drugie dziecko, a żona odmówiła aborcji.

Przy okazji „The Economist” cytuje wyliczenia chińskich demografów, że z powodu licznych wyjątków i przymykania oczu twarda reguła jednego dziecka dotyczy mniej niż 40 proc. populacji. Zgodę na drugie, jeśli pierwsza była dziewczynka, zwykle dostają rolnicy, mniejszości etniczne i rodzice jedynacy. Ciekawe są wyniki eksperymentu w Yicheng w prowincji Shanxi, gdzie od 25 lat wydaje się zgodę na dwójkę potomstwa. Otóż współczynnik dzietności wcale nie wzrósł, za to zachowane zostały proporcje między urodzinami chłopców i dziewczynek, w całych Chinach dramatycznie zawyżone na rzecz męskich potomków. Z kolei – podają demografowie – wśród migrujących robotników i szybko rosnącej wielkomiejskiej klasy średniej dzietność spadła grubo poniżej średniej, zagrażając prostej reprodukcji. Ostatecznie jednak władze ogłosiły, że dotychczasowa polityka pozostanie w mocy przynajmniej do 2015 r., za to podczas wielkiego grudniowego spisu ludności ma dojść do czegoś na kształt amnestii: papiery, bez nakładania kar, dostaną „czarne dzieci”, jak się je tu nazywa, czyli urodzone nielegalnie.

Polityka 36.2010 (2772) z dnia 04.09.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Reklama