W naszym narodowym pływaniu najbardziej przeszkadza, że każdy ciągnie w inną stronę.
Ze snów o pływackiej potędze zostaliśmy brutalnie obudzeni już jakiś czas temu. Sukcesom z lat 2004–07, kiedy olimpijskie medale zdobywała Otylia Jędrzejczak, a na mistrzostwach świata Mazurka Dąbrowskiego grano też dla Pawła Korzeniowskiego, Przemysława Stańczyka i Mateusza Sawrymowicza, wtórowały głosy, że wreszcie swoi (zawodnicy) trafili na swoich (trenerów), a rywale wcale nie są tacy mocni. Niektórzy przebąkiwali o narodzinach polskiej szkoły pływania, ale za tamtymi medalami nie stał system.
Polityka
36.2010
(2772) z dnia 04.09.2010;
Ludzie i obyczaje;
s. 98