Archiwum Polityki

Miliony na kamery

We wrześniu 2007 r. ówczesny minister edukacji Roman Giertych wprowadził rządowy program „Monitoring wizyjny w szkołach publicznych”. Było to w rok po samobójstwie nękanej przez kolegów z klasy 14-letniej Ani z gimnazjum w Gdańsku. Obecnie kamery obserwują uczniów w prawie ośmiu tysiącach szkół. Z budżetu państwa poszło na nie ponad 76 mln zł, a gminy dołożyły ponad 32 mln zł (więcej niż wymagane minimum). Roman Giertych chciał za ich pomocą zapewnić spokój i bezpieczeństwo. Temu samemu miały służyć mundurki czy godzina „policyjna” dla nastoletnich uczniów.

O dofinansowanie z budżetu państwa mogły ubiegać się m.in. duże szkoły (minimum dwustu uczniów lub wychowanków), szkoły przy zakładach poprawczych i przy schroniskach dla nieletnich, młodzieżowe ośrodki socjoterapii, specjalne ośrodki szkolno-wychowawcze, bursy. Kamery cieszyły się dużym wzięciem na Mazowszu (ponad tysiąc), w Małopolsce (805), Wielkopolsce (628) i na Śląsku (623), mniejszym zaś w woj. opolskim (tylko 204) i świętokrzyskim (233).

Zdaniem Ministerstwa Edukacji Narodowej dyrektorzy szkół są z kamer zadowoleni. Twierdzą, że jest mniej kradzieży, dewastacji mienia czy pobić, a także mniej wizyt nieproszonych gości. Zadowoleni są także rodzice i nauczyciele. W praktyce jednak obsługa nie ma czasu na podglądanie obrazu z kilku kamer jednocześnie. Jedna ze szkół gliwickich ma 24 kamery, co nie przeszkodziło uczniowi biegać po gzymsie. W gimnazjum w Żywcu jest 16 kamer, ale i tak doszło do włamania, a sprawców nie rozpoznano z powodu fatalnej jakości obrazu. – Bijemy się tam, gdzie kamera nas nie widzi – przyznaje z uśmiechem stołeczny gimnazjalista. Jakiś czas temu rzecznik praw obywatelskich zwrócił uwagę, że w ustawie o systemie oświaty brakuje zapisu o monitoringu.

Polityka 37.2010 (2773) z dnia 11.09.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama