Ireneusz Raś nie żałuje, że wysłał w imieniu Platformy Obywatelskiej słynny już list do małopolskich proboszczów. – Chciałem pokazać duchownym, że PiS przyprawia nam gębę, a my jesteśmy gotowi do dialogu – opowiada. Szansa, że księża uwierzą w słowa szefa małopolskich struktur PO, była tym większa, że wielu kojarzy go z jego starszym o trzy lata bratem Dariuszem – osobistym sekretarzem kard. Dziwisza. Jedyne, czego Raś w życiu żałuje, to epizod w partii Jarosława Kaczyńskiego. – Od 1993 r. byłem w tzw. zakonie PC, a potem w PiS, do czasu kiedy mnie wyrzucili – opowiada. Partia pozbyła się go, bo jako przewodniczący klubu krakowskich radnych PiS zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego część ustawy antykorupcyjnej zmuszającej jedną z radnych PO do oddania mandatu. Choć sędziowie przyznali mu rację, nie było już dla niego miejsca w PiS. Dostał propozycję od Jana Rokity (wtedy szefa małopolskich struktur PO) i z dziesiątego miejsca wszedł po raz pierwszy do Sejmu. Raś – ojciec trzech córek – jest kojarzony z konserwatywnym skrzydłem PO. To on organizuje rekolekcje dla polityków PO. Najsłynniejsze odbyły się w Krakowie pod patronatem kard. Stanisława Dziwisza. Jako jeden z najlepszych piłkarzy Platformy spotyka się z Tuskiem na boisku. Wiosną został szefem jednego z 16 regionów PO. Teraz sen z powiek spędzają mu wybory samorządowe. – Chcę utrzymać władzę PO w sejmiku i zdobyć dla nas prezydenturę Krakowa – zapowiada. To będzie dla niego test, jeśli się sprawdzi, podobno ma szansę sam starać się potem o fotel prezydenta Krakowa. (Dąb.)
Polityka
37.2010
(2773) z dnia 11.09.2010;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 10