Archiwum Polityki

Żołnierze, do domu!

W ważnym przemówieniu telewizyjnym prezydent Barack Obama ogłosił, że USA zakończyły operacje bojowe w Iraku, a do końca 2011 r. wycofają stamtąd wszystkie wojska. Potwierdził też, że latem przyszłego roku wojska zaczną się wycofywać z Afganistanu. Poza lakonicznym przypomnieniem, że trzeba „osłabić i pokonać” Al-Kaidę, nie wyjaśnił, dlaczego właściwie Ameryka prowadzi obie wojny. Zamiast tego przekonywał, że „naszą główną misją jako narodu” musi być naprawa gospodarki. Wystąpienie odczytano jednoznacznie: mam dość tych wojen, trzeba skupić się na problemach krajowych. Niektóre komentarze idą dalej: Obama jest gotów redukować militarną obecność USA na świecie, jeśli będzie to przeszkadzać w kosztownym reformowaniu kraju.

Konserwatyści ostro skrytykowali prezydenta za potwierdzenie sztucznych terminarzy wycofywania wojsk, kiedy w Iraku wciąż daleko do stabilizacji, a w Afganistanie sytuacja się pogarsza. „Washington Post” zganił go za niekonsekwencję i stworzenie wrażenia, że nie jest silnym przywódcą. Nawet „New York Times” wezwał Obamę, aby „jasno wytłumaczył, i to szybko, jak zamierza osłabić i pokonać Al-Kaidę i jednocześnie dotrzymać terminów”. Wydaje się to zadaniem ponad siły.

Polityka 37.2010 (2773) z dnia 11.09.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama