Maciej Bennewicz: – To poszukiwanie wyjścia z sytuacji, która jest niekomfortowa dla jednostki, zespołu czy korporacji. Angielskie określenie (od coach – trener) zagnieździło się w naszym języku, bo chodziło o ucieczkę od słowa szkoleniowiec, głównie kojarzonego ze sportem. Coachingu nie należy kojarzyć z usługą przeznaczoną wyłącznie dla szefów lub liderów. Korzystać z niego mogą praktycznie wszyscy, zarówno specjaliści od mody czy wizażu, jak i gitarzyści rockowi, a także nauczyciele, małżeństwa, pracownicy.
Jak tak dalej pójdzie, to każdy będzie miał swojego coacha. Po co?
Jeden z twórców coachingu, David Clutterbuck, powiadał: jeśli w twoim otoczeniu brakuje osoby, która zadaje pytania kłopotliwe lub krytyczne, to oznacza, że twoja pozycja jest zagrożona. Zadaniem coachingu jest zbliżenie człowieka do celu poprzez pokazanie mu, zobacz, gdzie sam sobie utrudniasz. Nie szukaj tylko odpowiedzi, ale przede wszystkim pytaj, pytaj, pytaj. Wymieniłem właśnie podstawowe elementy coa-chingu tao, którym się zajmuję (tao, w filozofii chińskiej, to znak mądrości, cnoty i ładu). Istotne jest jednak, aby pytać nie tylko innych, ale bezustannie zadawać pytania także sobie: dlaczego to zrobiłem albo nie zrobiłem, po co mi to, jak się będę z tym czuł?
Każdy coach jako zawodowy konsultant pomaga odnaleźć kierunek działania, a także jego metody. Główna zasada coachingu polega na tym, że nie rozmawia się o problemach zewnętrznych, tylko dociera się do sedna problemu poprzez wnętrze człowieka.
W jaki sposób?
Sposobów jest wiele: rozmowa, odgrywanie scen, demonstrowanie zachowań. Coaching rodzi się jako nowa dziedzina psychologii, która zawiera elementy socjologii, zarządzania, technik projektowych, teorii gier itp.