Pani Zdzisława była osobą z wyższych sfer, świat znała, na salonach bywała i z żonami licznych ambasadorów jeździła to tu, to tam. – Jak to więcej złota ma Anglia, niż złota jest? – zdziwił się fryzjer – przecież to nielogiczne! – Oczywiście, że nielogiczne – odparła – gdyby było logiczne, to nie byłoby o czym mówić. Panie Kazimierzu, niech pan pozwoli... – zaczęła mu mówić szeptem do ucha – jeżeli ksiądz proboszcz na Kujawach wziął sobie gospodynię, którą są dwie hoże 18-letnie panny bliźniaczki, to czy to jest logiczne? Fryzjer zarumienił się lekko. – No cóż, łaskawa pani, jeśli na plebanii roboty huk, to może być logiczne. – Jest huk – odszepnęła łaskawa pani – szczególnie że proboszcz jest bratankiem biskupa, który go często odwiedza. Wszystko jest logiczne, więc o czym tu mówić?
To i wiele innych rzeczy o tamtych czasach opowiadał mi ojciec, tu opisany fryzjer damski Kazimierz Tym. Anegdot znał wiele, od licznych klientek nasłuchał się ich przed wojną, w czasie okupacji i po wojnie – przez 62 lata pracy. Anegdotę wojskową też on mi opowiedział. Rzecz działa się w pułku, którym dowodził pułkownik – zawodowy artylerzysta, więc głuchy był prawie kompletnie. Władysław miał na imię i z żoną Alicją mieszkał w służbowym, trzypokojowym skrzydle budynku oficerskiego na terenie jednostki pod Lwowem.