Mimo to poprzedni, lewicowo-nacjonalistyczny rząd kazał wiosną postawić na zamku w Bratysławie konny pomnik Świętopełka. Odsłonięcie było multimedialnym widowiskiem, transmitowanym przez państwową telewizję. Ówczesny premier Robert Fico mówił o pomniku jako „centrum pielgrzymek narodowych”, a inni politycy podkreślali, że Świętopełk założył swoje państwo jeszcze przed św. Stefanem (Węgry) i św. Wacławem (Czechy). Opozycji na uroczystości nie zaproszono.
Jednak w czerwcu opozycja przejęła władzę. Nowy przewodniczący parlamentu Richard Sulik powołał komisję fachowców, która wydała jednogłośną opinię o pomniku: kicz. I przedstawiła listę błędów: m.in. podkowy konia, na którym siedzi Świętopełk, są zupełnie inne niż te używane tysiąc lat temu, a na tarczy księcia pojawił się dvojkriż – element herbu Słowacji w stylizacji z czasów prohitlerowskiej dyktatury księdza Jozefa Tiso. Ponadto napis na pomniku głosi, że Świętopełk jest królem, a przecież nigdy nawet nie był koronowany. Sulik wybrał kompromis: nieszczęsna rzeźba jednak zostanie, trzeba będzie jednak poprawić dvojkriż.