Archiwum Polityki

Wielka kumulacja

W pracach komisji śledczej miniony tydzień był niewątpliwie wielką kumulacją, by użyć określenia bliskiego  branży hazardowej. Obserwatorzy i komentatorzy zgodnie zakrzyknęli – przełomu nie było. Nie bardzo wprawdzie wiadomo, jaki przełom w politycznym widowisku, jakim są prace komisji, miał nastąpić. Czy miał się potknąć, a nawet wywrócić premier Tusk, czy miałby się pogrążyć Jarosław Kaczyński? Przebieg prac nad ustawami hazardowymi w tym okresie, który został dla komisji zakreślony, można dokładnie prześledzić w Internecie, w rozlicznych publikacjach, sejmowych stenogramach. Nie są znane tylko wyniki prokuratorskich postępowań zarówno w sprawie procedowania nad ustawami, jak i przecieków materiałów operacyjnych do „Rzeczpospolitej”, które rzeczywiście miały charakter bezprecedensowy. Efekty tych dochodzeń będą jednak miały znaczenie drugorzędne nie tylko ze względu na przewlekłość prokuratorskich procedur, ale przede wszystkim dlatego, że sprawa ma głównie wymiar polityczny i tu fronty dawno zostały ustawione.

O ile Jarosław Kaczyński próbował zaszczepić opinii publicznej nową definicję, czyli „aferę Tuska”, to premier podtrzymał i dosyć przekonująco udowadniał, że jest to głównie „afera CBA”, choć sam w stosunku do swych partyjnych kolegów, którzy nie przecięli związków ze światem biznesu, był twardy i zdeterminowany. Najbardziej jednak zdeterminowany był w kwestii zachowań b. szefa CBA i jego próby „testowania” premiera i sprawowanego przez niego przywództwa. Czy było to tylko testowanie, czy coś więcej, tego nigdy się do końca nie dowiemy. Niemniej to, co już wiemy o zachowaniu Kamińskiego, jego gwałtownych pretensjach kierowanych do premiera, że ktoś w ogóle śmie stawiać szefowi CBA prokuratorskie zarzuty, świadczy nie tylko o tym, że mieliśmy (wypada mieć nadzieję, że już nie mamy) służbę specjalną istniejącą na prawach nadzwyczajnych.

Polityka 7.2010 (2743) z dnia 13.02.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama