Xsawery Żuławski: – Odkrywanie pokładów czasoprzestrzennych prozy Doroty zajęło mi sporo czasu. Po pierwszym czytaniu rozumiałem niewiele. Rozśmieszyło mnie kilka dowcipów, to wszystko. Praca nad adaptacją polegała na tym, żeby pozwolić mówić autorce, a nie własnym komentarzom.
Przy tak niefilmowym materiale literackim nie było pokusy, by coś uprościć, zmienić?
Każda próba dopisania nowych scen brzmiała fałszywie. Kluczem okazała się wierność tekstowi. Gdyby to była książka realistyczna, pewnie pojechałbym do Wejherowa, odszukał prototyp Silnego i sfilmował jego straszliwe przypadki. Byłby to ważny społecznie film z jakimś budującym przesłaniem, że narkomania jest zła lub coś w podobnym stylu. Powieść nie mówi jednak o ponurej rzeczywistości, tylko o nastolatce, która przygotowując się do matury, wymyśla sobie jakąś historię.
A ta historia z ojczyzną nie ma nic wspólnego. Bo żyjemy w normalnym kraju, w którym dresiarze nie leją się po mordach i mieszkają wygodnie w strzeżonych osiedlach domków jednorodzinnych.
Dorota używa ironii, ośmiesza nasz sposób mówienia i myślenia. Na tym polega jej rozrachunek z polskością. Ma genialny słuch. Z różnych zasłyszanych strzępów i zlepków słów tworzy groteskowy język, którym oddaje paranoję kraju stale zmagającego się a to z Putinem, a to z rurą bałtycką, a to z Gruzją, a to z Ukrainą. A jak nie z Ruskimi, to z mrozem albo powodziami.
W tym, jak mówi odtwórca roli Silnego Borys Szyc, „poemacie menelskim” chodzi o karykaturę współczesności, która wydaje się parodią Polski z czasu wojny z bolszewikami w 1921 r.