Archiwum Polityki

Zwierzę polityczne

Walka o przetrwanie w świecie zwierząt różni się zasadniczo od wojen prowadzonych przez ludzi.
Wszystkie terytorialne zwierzęta bronią swojego terenu, a społeczne także swojej grupy. Człowiek też tak czynił w prawiekach. Tworzył coraz większe plemiona, narody, państwa i zaczął podbijać inne. Wszystko w imię patriotycznych pobudek. Czy zwierzęta są patriotami? Zacznijmy od psa. Kiedyś był wilkiem. Jego rodzina, wataha, do dziś strzeże swoich terytoriów. Jednak inaczej niż ludzie, nigdy nie bierze więcej, niż potrzebuje. Pies zamienił watahę na ludzkie stadło i stał się najemnym wojownikiem. Jego patriotyzm ogranicza się do mieszkania i podwórka, ale człowiek zawlókł go na wojny i kazał walczyć. Tak naprawdę psi patriotyzm to miłość do człowieka. To, co człowiek określi jako „moje”, staje się zadaniem ochronnym dla psa. Nie ma w tym cienia chęci zysku. To uczucie oddania panu.

Nie tylko psy walczyły w imię barbarzyńskiej polityki. Konie także. Niezliczona liczba koni, wiedziona instynktem przywiązania do grupy. Słonie bojowe to też historia ludzi. W praczasach pełniły funkcję czołgów. Wszystkie te zwierzęta wciągnął do polityki człowiek. Gdyby nie były zniewolone, nigdy nie walczyłyby w naszej sprawie.

Wolne zwierzęta mają swoją politykę przetrwania. Weźmy takiego mrówkojada. W pewnym sensie toczy odwieczny bój z termitami. Jest najeźdźcą. Jego ostre jak brzytwa pazury rozrywają ściany termitiery, a długi na pół metra i lepki język wyciąga owady z wąskich korytarzy. Jednak ten barbarzyńca nigdy nie posuwa się za daleko. Niszczy tylko tyle, ile mali budowniczowie są w stanie odbudować. Pożera tylko tylu, by cała społeczność nie ucierpiała. Dba o tych, którzy go karmią. Jego patriotyzm nakazuje mu bronić ziemi, na której żyją termity. To ich wspólne dobro.

Nie od parady lew nosi imię króla zwierząt.

Polityka 7.2010 (2743) z dnia 13.02.2010; Ludzie i obyczaje; s. 99
Reklama