Archiwum Polityki

Blida niewinna, ale nie żyje

Prokuratura Okręgowa w Łodzi umorzyła większość wątków postępowania dotyczącego politycznych nacisków w sprawie tzw. afery węglowej, której ofiarą padła Barbara Blida. Przyznano wprawdzie, że zainteresowanie sprawą przełożonych, aż do szczebla premiera Jarosława Kaczyńskiego włącznie, było zdecydowanie ponadstandardowe i szczególnie intensywne, ale przestępstwa nie było, do naruszania prawa wobec Blidy nie doszło, a przynajmniej nie ma na to dowodów.

Zaskoczona nie jestem. Trudno sobie wyobrazić, że premier Kaczyński, minister Ziobro czy ich podwładni z ABW lub prokuratury pisali sobie polecenia, że mają naciskać i coś wreszcie na Blidę albo kogoś z innych partii znaleźć. Takie sprawy załatwia się inaczej. Wystarczy awansować na wysokie stanowiska młodych, oddanych sobie ideowców albo po prostu cynicznych pragmatyków i oni już intencje przełożonych odczytają w lot, nawet telefonować nie trzeba. Rzecz nie w pismach, poleceniach, ale w stworzonym systemie podległości i klimacie politycznej nagonki.

Swoisty pech łódzkiej prokuratury polega jednak na tym, że tego samego dnia sąd w Rudzie Śląskiej umorzył sprawę domniemanej mafii węglowej, w której Barbara Blida miała być najbardziej prominentną oskarżoną. Zrobił to przed odczytaniem aktu oskarżenia, uznając, że prokuratura w ogóle nie powinna była stawiać zarzutów, bowiem przestępstwa nie popełniono. Blida była więc niewinna, ale nie żyje. Prokuratorzy zrobili swoje, tak wtedy jak i dzisiaj. Nacisków nie było, prawo nie zostało naruszone. Każdy się starał, jak mógł. Czyli wszystko jest w porządku. Czy to pierwszy raz winnym pozostaje jedynie system?

Polityka 8.2010 (2744) z dnia 20.02.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 6
Reklama