Poprawianie własnego arcydzieła jest trudne, a takie zadanie stanęło przed studiem BioWare po sukcesie gry „Mass Effect”. Ukazujący się w dwa lata później sequel znów zabiera nas w odległą przyszłość, gdy okazuje się, że ludzie są tylko jedną z inteligentnych ras, licznie zamieszkujących naszą Galaktykę. Fabuła gry zaczyna się niedługo po zakończeniu poprzedniej przygody, zaś możliwość zaimportowania profilu bohatera z pierwszej części (oraz – co ważne – wszystkich dokonanych przez nas wyborów moralnych) sprawiają, że bardzo płynnie wchodzimy w zachwycający świat „Mass Effect 2”.
Znakiem rozpoznawczym tej gry pozostaje wciąż doskonałe wyważenie elementów czystej akcji (potyczki) z klasycznym RPG (rozwój cech postaci i drużyny). W stosunku do pierwowzoru poprawiono system walki i sterowania towarzyszami. Scenariusz – choć trudno w to uwierzyć – ma jeszcze lepiej poprowadzone wątki główne i więcej pobocznych. Questy są przemyślane, sztuczne pompowanie czasu gry wycięte, zaś dialogi to prawdziwy majstersztyk. Wrażenie absolutnej kompletności pokazanego nam na ekranie świata pogłębiają liczne i doskonale przygotowane sekwencje filmowe.
Niestety – ten efekt psuje nie do końca udany polski dubbing, choć zatrudniono do niego m.in. aktorkę Sonię Bohosiewicz i Macieja Maleńczuka. Bolała mnie też rezygnacja z eksploracji odwiedzanych planet przy użyciu łazika. Z jednej strony dodało to akcji wiele dynamizmu. Z drugiej jednak – odebrało ten przyjemny dreszcz, związany z odkrywaniem nowych światów, romantycznie nawiązujący do klasycznych dzieł literatury spod znaku hard s.f. (Asimova, Clarke’a, Lema).
Piotr Stasiak