60-letni Goel Ratzon, mężczyzna o długich białych włosach miękko opadających na ramiona i krótkiej, starannie przystrzyżonej brodzie, jest człowiekiem niezwykle charyzmatycznym, o bystrym oku, które pozwalało mu wybierać kobiety młode, słabe duchem, uciekające przed stresem i wiecznym wyścigiem szczurów. Niektóre miały za sobą traumatyczne przeżycia. Niektóre uciekły z domów rodzinnych. Matka jednej z młodych konkubin opowiadała, że córka „odkryła nocne życie Tel-Awiwu i przez dwa lata więcej czasu spędzała w dyskotekach aniżeli w domu. W końcu zaczęły ją nawiedzać mary, twierdziła, że nałożnice szatana pragną ją porwać. W efekcie porwał ją Goel Ratzon”.
Młoda, ładna dziewczyna wyznała reporterom, że miała w życiu licznych mężczyzn, ale żaden nie zrobił na niej takiego wrażenia jak Ratzon. „Był inny, był mocny, zakochałam się w nim na całe życie, nie przeszkadzało mi, że nie jestem jedyna”. Jak wszystkie, pociągała ją obietnica życia we wspólnocie zapewniającej spokój ducha i bezpieczeństwo socjalne. Wylądowała w zniewalającej sekcie, którą kobiety Ratzona nazywały spółdzielnią.