Na początku był chaos, bo - niepewność. W sztabie zarówno Bronisława Komorowskiego, jak i Jarosława Kaczyńskiego do chwili ogłoszenia wstępnych wyników sondażowych 4 lipca 2010 r. o godz. 20. wiadomo było jedno: różnice poparcia dla obu kandydatów zapowiadają się minimalne. Gdy z ośrodków badania opinii doszły pierwsze wieści o zwycięstwie Komorowskiego, w PO zapanowała radość, a w PiS-ie - o dziwo - wielkich lamentów nie było. Choć tu i ówdzie zakręciła się komuś łezka w oku.
Reklama