Artykuł ukazał się w Poradniku Psychologicznym POLITYKI „Ja My Oni” w 2012 r.
Narodziny dziecka to radykalna zmiana dla całej rodziny. Dzieci stają się rodzicami, rodzice dziadkami. I nie każda rodzina potrafi poradzić sobie z tym wyzwaniem.
Młodzi rodzice nie czują się pewni w nowej roli. Są pełni lęku, czy dadzą radę, czy dziecko będzie zdrowe i będzie dobrze się rozwijać. Czują się jak na nieznanym lądzie, który trzeba odkryć, a każdy szczegół i detal może okazać się ważny.
Dziadkowie, bogaci we własne doświadczenie – bo przecież ten ląd już poznali, czyli wychowali własne dzieci – są chętni do pomocy. Czasami próbują wyręczać, narzucają się. Czasami złoszczą się, a niekiedy wręcz się obrażają. Dla nich trudność polega na ustaleniu granicy: gdzie jest rola matki lub ojca – i tam wkraczać nie wolno – a gdzie zaczyna się rola babci czy dziadka.
Ale młodzi rodzice też mają problem z wyczuciem granic. Zmęczeni, niewyspani, przytłoczeni obowiązkami, z jednej strony chętnie dopuściliby dziadków bliżej, ale z drugiej – chcą sami wychowywać dziecko i nie zgadzają się na nawyki serwowane przez starsze pokolenie. Tak powstaje pole bitwy zwane „wnuki”, na którym rozgrywają się jednak nie tyle konflikty nowe, co przede wszystkim te dobrze ugruntowane, istniejące od lat.
Brak akceptacji, czyli klucz
Sednem problemu bywa akceptacja, a raczej jej brak. Rodzice nie umieli zaakceptować wyboru partnerki czy partnera swojego syna albo córki. A powinni. Trzeba pokochać synową lub zięcia z całym ich rodem, bo najważniejsza rzecz w życiu rodziny to wzajemna akceptacja. Wtedy energia płynie i zasila młodych.
Warto też być świadomym, że syn często wybiera sobie kobietę podobną do matki, a córka mężczyznę przypominającego ojca. To, czego nie przepracowali w domu rodzinnym, będą rozwiązywać w związku. To naturalne i należy zaakceptować ten fakt wraz z całym procesem temu towarzyszącym. Młodzi spotkali się, żeby właśnie w tej relacji wzrosnąć i dojrzeć.
W momencie narodzin dziecka babcię i dziadka czeka jeszcze akceptacja własnych dzieci w nowej roli – ojca czy matki. Trzeba niejako oddać im pałeczkę. Przyjąć założenie, że rodzice dziecka najlepiej wiedzą, co robią. Niechby babcia czy dziadek byli najmądrzejsi, wykształceni w tej dziedzinie, ale oni swoją rolę rodzicielską już odegrali i teraz muszą dać swobodę swoim dzieciom.
A oni czasem nie chcą lub nie potrafią, tym bardziej że własne życie już w swoim odczuciu stracili. Przeszli na emeryturę i oprócz działki oraz oglądania seriali nie interesują się niczym, ich życie jest miałkie, nic w nim się nie dzieje. Próbują więc żyć życiem własnych dzieci, przytłaczając je. Tropiąc błędy. Wykazując im własną niezbędność. Choć tymczasem, nawet jeśli te dzieci w mniemaniu swoich dojrzałych rodziców popełniają błędy – to przecież uczymy się właśnie na błędach.
Oczywiście to trudne: nie wtrącać się, nie pouczać, nie wiedzieć lepiej. Dla osób kontrolujących i narzucających to poważna praca nad sobą. Bez akceptacji – właściwie niewykonalne.
Nawyki, czyli problem
Co gorsza, nieumiejętność akceptowania nie kończy się na rodzicach. Dziadkowie, niemający zaufania do swoich dorosłych dzieci i ich rodzicielskiego instynktu, zajmując się wnukami, też zwykle nie ufają ich mądrości. A tymczasem dziecko wie, co robi.
Na przykład: dziecko chce narysować niebo różowe, a nie niebieskie. Dlaczego nie? Jednak dziadek upiera się, że słoń nie może być fioletowy, bo przecież w naturze jest szary. Mówi wnukowi: robisz błąd, nie mając świadomości, że dużo poważniejszą pomyłkę popełnia on sam. Dziecko w takim momencie co najwyżej testuje czy też poszerza granice własnej wyobraźni. A dziadek robi zupełnie nie to, co powinien. Bo jego powinnością jest interesować się i to zainteresowanie dziecku okazywać. Ale zainteresowanie nie oznacza wtrącania się i przejmowania pałeczki.
Co więcej, takie błędy, fundowane wnukowi w dużym natężeniu, mogą mieć dalekosiężne konsekwencje. Dziadkowie mają w życiu wnuków wyjątkową rolę do odegrania: od nich płyną do dzieci wzorce rodów. Chcemy czy nie, przekazujemy im nie tylko to, co w nas dobre – cierpliwość czy dystans, wynikające z doświadczenia, zgromadzonej mądrości. Przekazujemy im również nasze zranienia, ograniczenia, błędne przekonania albo złe nawyki. Często słychać w piaskownicy babcie mówiące: nie wchodź, uważaj, nie wolno, przewrócisz się, za wysoko, nie dasz rady. Zakazy, nakazy. To są kody, które dziecko, słysząc wielokrotnie, zapamiętuje. Później, jako dorosły, może powielać te lęki. Przy niekorzystnym splocie innych wydarzeń może mieć problemy z poczuciem własnej wartości i swojej mocy. Z korzystaniem z wolności. Ludzie wychowani przez osoby zalęknione, których wzorce nieświadomie przejęli, często pytają innych o decyzje w najprostszych kwestiach, w których powinni decydować sami. Często – narażając się na kolejną dawkę krytyki od bliskich. Bo przecież powinni sobie radzić, a nie radzą.
Zmiana tych niekorzystnych wdrukowań zajmuje potem lata pracy. Pod okiem terapeuty albo na warsztatach rozwoju ludzie pozbywają się ograniczeń, które narzucono im w dzieciństwie.
Jacy więc powinni być dojrzali do swej roli babcia i dziadek? Świadomi konsekwencji swoich słów, zachowań, postaw. Dający wolność i swobodę swoim wnukom z zachowaniem bezpieczeństwa. Uczestniczący w ich życiu, zabawach i przedsięwzięciach na tyle, żeby nie ingerować pozostawiając przestrzeń i wolność dla swobodnego rozwoju i nieograniczonej kreatywności.
Brak kontaktu, czyli zadra
Czasem zdarza się, że młodzi rodzice widzą w dziadku czy babci osobę tak krytyczną i kontrolującą, że czują się zmuszeni twardo bronić swoich granic. Może to polegać nawet na ograniczeniu kontaktów z wnukiem na tak długo, aż babcia nie nauczy się szanować ich jako rodziców.
Ale bywa i tak, że babcie i dziadkowie w ogóle nie interesują się wnukami. Dla rodziców zawsze jest to trudne. Cóż nam jednak pozostaje? Zaakceptować ten stan, bo nie mamy na to wpływu. Brak zainteresowania nie zawsze oznacza brak miłości, czasami – nieumiejętność wyrażania uczuć, a czasami inne priorytety. Jeśli dziadkowie nie pragną bliskich kontaktów z wnukami, nie należy ich do tego zmuszać. Nie należy też krytykować i oceniać ich w obecności własnych dzieci. A idealnie, jeśli nie będziemy oceniać w ogóle. Nawet jeśli nie wyrażamy otwarcie swoich opinii przy dzieciach, ale myślimy krytycznie, wnuki to czują. I niesie to dla nich negatywne konsekwencje, np. myśl, co ze mną jest nie tak, że dziadek, babcia nie chce mnie widywać? To trudne. Warto jednak pamiętać, że w pierwszej kolejności jesteśmy rodzicami. A dopiero potem – dziećmi. Dziadkowie nie zawsze dorastają do roli.
Zmiana ról, czyli szansa
Jednak częściej dla obu stron narodziny dziecka to szansa na osobisty rozwój. Kiedy babcia bierze w ramiona wnuka, ożywają w niej uczucia macierzyńskie. W swoim dorosłym synu widzi nagle słodkie maleństwo, którym był przed dwudziestu paru laty. A w nowo narodzonym wnuku dostrzega zapowiedź tego, czym jej syn jest teraz – młodego mężczyzny, z którego przecież ma prawo być dumna. Przeszłość i przyszłość zostają spięta klamrą. Życie zyskuje nowy wymiar.
I rodzice, i dziadkowie przeżywają więc głębokie wzruszenia za sprawą tej samej małej osoby. To ich do siebie zbliża.
W pokoleniu dziadków nierzadko bywa tak, że ktoś, kto jako rodzic był krytyczny i nadmiernie kontrolujący dla swoich dzieci, przy wnukach mądrzeje, potrafi odpuścić. Na tym etapie ma się już dystans. Ma się również czas. Młodym rodzicom jeszcze się wydaje, że pewne rzeczy muszą: wybudować dom, odnieść sukces, zrobić karierę, że muszą zapracować na to czy na tamto, kupić kolejny, lepszy samochód. Dojrzali dziadkowie nie mają tego rodzaju potrzeb. Jeśli zapragną za to wyrażać uczucia – mogą dać swoją pełną uwagę. Uważne skoncentrowanie na wnuku.
Dla dorosłego już dziecka narodziny potomka to szansa na nowe rozdanie w relacji z rodzicami. Kiedy samemu wchodzi się w tę rolę, zaczyna się lepiej rozumieć własnych rodziców. Właściwie dopiero wtedy stajemy się naprawdę dorośli. Po raz pierwszy czujemy, co znaczy opiekować się kimś tak bezradnym, tak całkowicie od nas zależnym. Poznajemy na własnej skórze, co to są nieprzespane noce i lęk o dziecko. Widzimy, że nie sposób ustrzec się błędów wychowawczych. Czujemy wdzięczność do rodziców i gotowi jesteśmy puścić w niepamięć dawniejsze urazy.
Młodzi rodzice mogą teraz rozmawiać ze swoimi rodzicami jak równy z równym. Czas wyjść z roli zbuntowanego nastolatka i spojrzeć na rodziców jak na ludzi. A w drugą stronę – dorosłe dzieci nie wymagają już opieki, nadzoru i kontroli, chociaż wciąż pozostają najbliższymi ludźmi. Warto się z nimi zaprzyjaźnić. A przyjaźń wymaga szacunku. I jeszcze coś. Już tylko do rodziców. Nie przejmujcie się, jeśli babcia podsunie czasem wnukowi czekoladkę albo zrobi coś nie tak, bo takie drobne grzeszki są niczym wobec wszystkiego, co może mu dać. Bo każda babcia ma w sobie coś z wróżki, która pochyla się nad kołyską dziecka, by przekazać mu cenny dar. Na całe życie.
Prośby do młodych rodziców
• Babcia nie jest na każde zawołanie. Nawet jeśli nie pracuje, ma swoje sprawy, na które kiedyś brakowało jej czasu. Nie zabierajcie jej go więcej, niż jest skłonna dać.
• Jeśli korzystacie z pomocy dziadków, nie możecie im dyktować warunków. Powiedzcie, co jest dla was najważniejsze (np. żeby nie zmuszać małego do jedzenia czy do siedzenia na nocniku), a w mniej ważnych sprawach pozostawcie im wolną rękę.
• Nie bójcie się, że dziadkowie rozpuszczą Wasze dziecko i będziecie z nim potem mieli krzyż pański. Maluch szybko łapie, że u dziadków jest tak, a w domu inaczej, że z babcią wolno to, a z mamą tamto.
• Dziadkowie nie zawsze mają rację, ale w jednym bywają mądrzejsi. Wiedzą, że za parę lat to, kiedy maluch zaczął chodzić czy mówić, nie będzie miało żadnego znaczenia. Że dziecko ma okresy łatwe i trudne, i wiele rzeczy wystarczy po prostu przeczekać.
Prośby do babć i dziadków
• Nie udzielaj młodym rodzicom rad, o ile sami cię o to nie poproszą.
• Jeżeli coś cię naprawdę niepokoi, powiedz im o tym właśnie w ten sposób: „Martwię się, że...”, „Obawiam się, czy...”. Powstrzymaj się od uwag w rodzaju: „Nie macie pojęcia, jak się trzyma (przewija, karmi, kąpie) takie małe dziecko”.
• Nie wytykaj młodym rodzicom nieporządku w domu. Znacznie lepiej, by matka miała czas dla dziecka (i na własny sen) niż wyszorowane garnki.
• Wychowanie jest sztuką – nie ma tu gotowych recept. To, co doskonale zdawało egzamin z córką, nie musi się sprawdzać przy wnuczce. Każda mama i każde dziecko tworzą niepowtarzalny duet, który musi sobie wypracować własną harmonię. Podobnie jest z ojcem.
• Zamiast głośno powątpiewać, czy młodzi sprostają swoim obowiązkom, okaż im, że w nich wierzysz. To im doda skrzydeł.
*
Zamieszczone w tej publikacji „Prośby do młodych rodziców” oraz „Prośby do babć i dziadków” są cytatem z artykułu autorstwa Hanny Bartoszewicz i Justyny Dąbrowskiej na łamach miesięcznika „Dziecko”. Bardzo przepraszamy Autorki za pominięcie tej informacji w drukowanej wersji Poradnika „Ja My Oni”.