Ja My Oni

Pora zwrotu i powrotu

SuperStock/Corbis / EAST NEWS
Jak żyć po chorobach, które jeszcze niedawno byłyby wyrokiem

Gdy na oddziale chorób wewnętrznych i kardiologii w warszawskim szpitalu na Solcu pojawiła się z zawałem serca pani Anastazja, lekarze nie byli pewni, jak ją ratować. Kobieta miała 103 lata. – Standardy nie pozostawiają wątpliwości, jak postąpić z chorym w czwartej, piątej, nawet siódmej dekadzie życia – wyjaśnia ordynator oddziału i szef III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. dr hab. Artur Mamcarz. – Ale koledzy obawiali się, czy organizm tak sędziwej pacjentki wytrzyma identyczne zabiegi.

Chora sama pomogła lekarzom podjąć decyzję. To był jej pierwszy zawał w życiu, więc trochę nieświadoma powagi sytuacji zapytała, czy pozwolą jej wyjść do domu w sobotę, bo tego dnia umówiona była z sąsiadkami na brydża. – Zrozumieliśmy, że nie powinniśmy kierować się metryką pani Anastazji i czekać ani minuty dłużej – wspomina prof. Mamcarz. – Wykonaliśmy koronarografię i rozszerzyliśmy naczynia tak, jakby miała 40 lat. Uratowaliśmy ją, dodając jeszcze trzy lata do jej pięknego życia; zmarła dopiero dzień po swoich 106 urodzinach.

Co prawda przeżycie 150 lat wciąż wydaje się perspektywą zbyt optymistyczną, ale każde kolejne pokolenie cieszy się coraz dłuższym życiem. A zatem metrykalna starość przesuwa się do ósmej, dziewiątej, nieraz przekracza granicę dziesiątej dekady. Najwyższy czas, by dostosować do tej ewolucji również swoje nastawienie do sędziwego wieku. Choroby, które dotąd nierozerwalnie łączyły się ze schyłkiem życia, mogą być dziś tylko epizodem, po którym każdy ma szansę spędzenia jeszcze wielu lat w całkiem dobrym zdrowiu.

Owszem, poważne diagnozy – nowotwór, zawał serca, cukrzyca, artretyzm – przyspieszają mentalne poczucie starzenia, gdyż nadal kojarzą się z wyczerpaniem sił witalnych i piekłem niedołęstwa.

Ja My Oni „Szczęśliwie dorosnąć” (100004) z dnia 07.03.2012; Nabrać patyny; s. 88
Reklama