Ja My Oni

Jajeczko kontra plemnik

Egon Schiele, „Rodzina”, 1918 r. Egon Schiele, „Rodzina”, 1918 r. LESSING ARCHIVES/CZARNY KOT
Po co natura wymyśliła miłość

Ludzka skłonność do tworzenia silnie emocjonalnie ze sobą związanych par ma, jak się wydaje, wiele ewolucyjnych precedensów wśród gatunków o dłuższej niż ludzka historii. Przykładem mogą być liczne gatunki ptaków tworzących trwałe „małżeństwa”. O charakterze ich wzajemnej miłości wiemy niewiele, bo nie piszą wierszy, lecz wszystkie zewnętrzne objawy na taką więź wskazują. To podobieństwo do człowieka nie jest przypadkowe – tak u ptaków, jak i u ludzi w rozwoju każdego osobnika występuje okres całkowitej bezradności po opuszczeniu organizmu matki. U ptaków takie stadium pozaustrojowego rozwoju to inkubacja jaj, zaś u człowieka okres niemowlęctwa. W tym czasie – a u człowieka ulegał on stopniowo przedłużeniu, by sięgnąć czasem lat dwudziestu – niedojrzałe potomstwo wymaga opieki więcej niż jednego z rodziców i dlatego natura (czyli ewolucja) wyposażyła nas w zdolność do tworzenia emocjonalnych więzi z naszymi seksualnymi partnerami. Był to sposób na nakłonienie ojca, by przynajmniej przez parę lat pozostał w domu i pomagał w wychowaniu dzieci.

Dlaczego ludzki noworodek jest – w porównaniu np. z młodymi szympansiątkami – tak długo i tak kompletnie niezdolny do samodzielnego życia? Przyczyną jest nasza duża głowa. Kiedy w ostatnim stadium naszej gatunkowej ewolucji zaczęliśmy się coraz bardziej różnić od najbliższych naczelnych (szympansów, bonobo czy goryli), najważniejszą z tych różnic był niezwykle szybki wzrost rozmiarów mózgu. Ponieważ wraz ze wzrostem wielkości głowy noworodka nie nastąpiło poszerzenie kanału rodnego kobiety, ludzkie dzieci musiały rodzić się coraz bardziej niedojrzałe.

Ja My Oni „O dobrym seksie” (100056) z dnia 25.09.2012; CAŁY TEN SEKS; s. 12
Reklama