Rok 1960, gdy do aptek trafiła pierwsza pigułka antykoncepcyjna pod nazwą Enovid, wyznacza początek rewolucji cywilizacyjnej, która przebudowała model rodziny i społeczeństwa. Pigułka wpłynęła na obyczajowość seksualną i jakość życia – nie tylko seksualnego. Uzyskując kontrolę nad własną płodnością, kobiety zyskały kontrolę także nad własną przyszłością. Mogły planować, czy, kiedy i ile dzieci zamierzają urodzić. Wyrwały się z zamkniętego domowego kręgu. Stały się pełnowartościowymi graczami na rynku pracy.
Kariera pigułki potoczyła się błyskawicznie; w 1966 r. pigułkę wytwarzało już 7 amerykańskich przedsiębiorstw farmaceutycznych, a wartość sprzedaży wzrastała o 50 proc. każdego roku. Choć jednocześnie konserwatywni inkwizytorzy w USA uważali ją za bolszewicki wynalazek służący wyniszczeniu narodu amerykańskiego. W niektórych stanach antykoncepcja zakazana była jeszcze w latach 70., zaś promowanie kontroli urodzin uchodziło za działanie „obsceniczne”. Podobne restrykcje obowiązywały w wielu innych krajach Zachodu, od Irlandii, przez Francję i Włochy, po Niemcy. Hormonalna pigułka nie spodobała się też części feministek, które uznały, że to zbyt duża ingerencja w ciało kobiety, a faceci powinni zająć się eksperymentami na własnych genitaliach.
W Europie pierwsza już w 1961 r. zaakceptowała hormonalną antykoncepcję Wielka Brytania. W Japonii zalegalizowano ją dopiero w 1999 r.
W Polsce stała się dostępna w zasadzie dopiero po 1989 r., głównie za sprawą otwarcia rynku na produkowane na Zachodzie środki. Drogę do niej blokuje jednak niski poziom edukacji seksualnej, wysoka cena pigułki, której państwo nie dofinansowuje, w końcu wrogie nastawienie do antykoncepcji Kościoła katolickiego.