Ja My Oni

Los solisty

Leonardo da Vinci, „Głowa dziecka”, rysunek. Leonardo da Vinci, „Głowa dziecka”, rysunek. www.bridgemanart.com
Co u jedynaka bierze się z jedynactwa?

Jedynacy przez pokolenia nie mieli dobrej opinii. W świecie, w którym antykoncepcja niemal nie istniała, także ich rodziców traktowano z podejrzliwością i współczuciem. Pierwsze badania naukowe zdawały się potwierdzać sens stereotypów. Pod koniec XIX w. amerykańscy naukowcy z Clark University, na podstawie porównania 480 dzieci, w tym 180 jedynaków, uznali, że jedynacy są: słabszego zdrowia, bardziej podatni na choroby nerwicowe i gorzej się uczą niż rówieśnicy, którzy mają braci lub siostry. Do tego trudno poddają się socjalizacji poza rodziną, są wyniośli, słabo panują nad emocjami. Jeden z ojców psychoanalizy Alfred Adler wyjaśniał, że jedynacy otoczeni przesadną opieką, w atmosferze ustawicznego lęku rodziców, szybko uczą się czuć i zachowywać, jakby byli zawsze w centrum zainteresowania. Silna łączność z rodziną przeszkadza im w kontakcie ze światem zewnętrznym.

W latach 20. i 30. XX w. na tym jednolitym i dość przygnębiającym opisie dzieci wychowujących się bez rodzeństwa zaczęły pojawiać się rysy. Amerykanin John Cameron Stuart ustalił, że liczba odchyleń od normy w zachowaniu dzieci, a także częstość popadania w negatywne stany emocjonalne nie jest związana z tym, czy mają one braci lub siostry, ale z atmosferą panującą w rodzinach. Obraz jedynaka jako egocentryka sfrustrowanego kontaktami interpersonalnymi trzymał się jednak mocno. Jeszcze w latach 60. w polskiej literaturze pedagogicznej trafiały się takie konstatacje: „Jedynacy i jedynaczki powinni szukać partnerów do małżeństwa wyłącznie między sobą, ponieważ wtedy unieszczęśliwia się tylko tych dwoje ludzi”.

Ja My Oni „Jak się godzić, jak rozwodzić” (100073) z dnia 16.07.2013; Dzieci: ile uczucia, ile wymagań; s. 64
Reklama