Z dnia na dzień zostałem zdegradowany do zera – mówi Mirosław Wądołowski, burmistrz Helu, aresztowany w 2007 r. w głośnej sprawie posłanki Beaty Sawickiej pod zarzutem przyjęcia łapówki od agentów CBA, w końcu – w 2014 r. – prawomocnie uniewinniony przez sąd. Koszmarne były dwa pierwsze tygodnie w areszcie. Co godzinę przez radio nadawano komunikaty o aferze z jego udziałem. – Nie mogłem już tego znieść – wspomina. Po tygodniu trafił do celi, gdzie był mały telewizor. I zobaczył na ekranie siebie nad teczką pełną pieniędzy. Obrazy nakręcono podczas zatrzymania go przez CBA, kiedy widział te pieniądze po raz pierwszy. Ale w telewizji wyglądało to jak moment wręczenia łapówki. Podczas pierwszego widzenia z żoną i córką przez godzinę nie wymówił ani słowa. Był tak zablokowany.
Politycy i urzędnicy uwikłani w korupcję, naukowcy, którym zarzucono plagiat, lekarze, którym zdarzył się błąd medyczny, biskupi i księża oskarżeni o pedofilię. Ludzie różnych profesji, których zdemaskowano jako tajnych współpracowników SB i kłamców lustracyjnych. Znany scenarzysta, a wtedy także senator, który wprawdzie nikogo nie skrzywdził, ale został sfilmowany w domowym zaciszu, gdy odziany w sukienkę wciąga w nozdrza biały proszek. I tenisista, kolekcjoner sztuki, który pomagał miłym dziewczynom w poznaniu starszych, bogatych mężczyzn.
Jedni dopuścili się tych czynów naprawdę, innych tylko oskarżono, postawiono pod publicznym pręgierzem, w końcu z zarzutów oczyszczono. Nierzadko po wielu latach (nawet kilkunastu) sądy orzekają: niewinny – nie wziął łapówki, nie współpracował z SB.