Ja My Oni

Widzieć, wiedzieć, wierzyć

Gdy najbliżsi chorują psychicznie

Moment, w którym dowiadujemy się, że bliska nam osoba jest chora, często powoduje duży stres, wywołuje poczucie lęku. Martwimy się, co będzie ­dalej, ­próbujemy szukać jakiejś pomocy. Moment, w którym dowiadujemy się, że bliska nam osoba jest chora, często powoduje duży stres, wywołuje poczucie lęku. Martwimy się, co będzie ­dalej, ­próbujemy szukać jakiejś pomocy. Getty Images
Czy człowieka musi paraliżować strach i niemoc, gdy bliska mu osoba zaczyna cierpieć na zaburzenia psychiczne?

Ala i Magda miały po 15 lat, gdy któregoś dnia oświadczyły rodzicom, że nie będą dłużej chodzić do szkoły. Nie pomogły prośby ani nalegania. Potem było coraz trudniej. Album z rodzinnymi pamiątkami wyrzucony do śmieci, zamykanie się w pokoju, apatia, rozdrażnienie. – Niby młodzieńczy bunt, ciężki okres przechodzenia w dorosłość – a jednak coś było z nimi nie tak – wspomina pan Władysław, tata bliźniaczek. – Przez długi czas nikt nie był nam w stanie powiedzieć, co się dzieje. W Instytucie Psychiatrii i Neurologii, do którego w końcu trafiliśmy, sugerowano nawet, że molestuję dziewczynki seksualnie.

To było ponad dwadzieścia lat temu. Teraz Ala i Magda leczą się na schizofrenię, choć odmiana ich choroby jest wyjątkowo oporna na leki. Mimo iż są w stanie same wyjść na spacer czy do lekarza, wymagają nieustannej opieki. Zapewniają ją im rodzice. Oboje po siedemdziesiątce.

Gdy Piotrek chce powiedzieć komplement koleżance, musi się dwa razy zastanowić. Nie chce, by jego żona Eliza opacznie zrozumiała te słowa. – Później znów będzie awantura i ciche dni przez cały tydzień. Bo skoro powiedziałem znajomej, że ładnie wygląda, to znaczy, że na pewno wygląda ładniej niż żona. I że koleżanka jest dla mnie ważniejsza. I że w takim razie żony już nie kocham. Koszmar – przyznaje. – Albo gotujemy ziemniaki. Widzę, że są na ogniu już zbyt długo i na pewno się rozgotowały. Jak zdejmę je z kuchenki, to usłyszę, że się wtrącam, a jeśli zasugeruję, że czas zdjąć je z ognia, to awantura będzie o to, że krytykuję, jak ona gotuje. Sytuacja jest w zasadzie bez wyjścia. Oczywiście mogę się w ogóle nie wtrącać, ale wtedy usłyszę, że nie pomagam Elizie w kuchni, a ona sama ma za dużo obowiązków i dlatego rozgotowała ziemniaki.

Piotrek dowiedział się, że Eliza cierpi na chorobę dwubiegunową, po jakichś dwóch miesiącach znajomości. Powiedziała mu sama. Był już trochę zakochany, podobała mu się – wybuchowego charakteru nie wiązał z żadnymi przypadłościami. Poza tym nie zna się na tym. Nie przypuszczał, że choroba wpłynie na ich wzajemne relacje. Dwa lata później wzięli ślub.

Pokonać własny lęk, wstyd, niewiedzę

Moment, w którym dowiadujemy się, że bliska nam osoba jest chora, często powoduje duży stres, wywołuje poczucie lęku. Martwimy się, co będzie ­dalej, ­próbujemy szukać jakiejś pomocy. – W przypadku chorób psychicznych dochodzi jeszcze jeden ­element – natychmiast włączają się wszystkie społecznie ­generowane stereotypy. Że są to choroby ­nieuleczalne, że tracimy ­kogoś bliskiego, że za chwilę ta osoba nie będzie w stanie nawet z nami rozmawiać – tłumaczy profesor Paweł Bronowski, psycholog kliniczny, ­który od lat zajmuje się pomocą osobom z zaburzeniami ­psychicznymi i wsparciem dla członków ich rodzin. Do tego dochodzi często niezrozumiałe zachowanie najbliższych, problemy z postawieniem jednoznacznej diagnozy. Często też wstyd, a nawet upokorzenie.

W takich chwilach niektórzy próbują udawać, że problemu nie ma – tak jak rodzice Elizy; inni szukają informacji w internecie. Niewielu decyduje się na rozmowę z najbliższymi. – Rozmawiałem z kilkoma zaufanymi osobami na ten temat. Jedni mnie ostrzegali, drudzy mówili, że warto wejść w ten związek i przekonać się na własnej skórze, jak to jest – wspomina Piotrek.

Pan Władysław starał się zachowywać powściągliwość, ale plotki w pracy i tak się rozeszły. – Ludzie różnie reagowali. Ktoś zarzucał nam, że zaburzenia dziewczynek spowodowało ich złe wychowywanie – wspomina.

Tymczasem to właśnie najbliżsi powinni być prawdziwą ostoją dla chorego. To trudne. – Zwłaszcza wtedy, gdy dziewczyny wykrzykują w naszym kierunku jakieś niemiłe rzeczy, obrażają. Potrafią zwracać się do nas bezosobowo, do żony krzyczeć, że jest diabłem, a za chwilę przemianować ją na anioła. Bywają jednak i miłe chwile. Gdy przyjdą, powiedzą „tato”, przyniosą na imieniny kartkę z pozytywką – opowiada Wła­dysław.

– Chodzi o to, by bliscy chorych zdobyli prawdziwe informacje, czym jest choroba psychiczna, jakie są mechanizmy jej działania, czego mogą się spodziewać, jak sobie radzić w sytuacjach trudnych. Mówiąc brutalnie, żeby przestali się bać, a zaczęli realnie patrzeć na to, co się dzieje – tłumaczy profesor Bronowski. Dobrze, by mogli omówić swoją sytuację z profesjonalistami, dołączyć do grup wsparcia, skonsultować się z osobami, które mogą podzielić się z nimi własnym doświadczeniem. Najczęściej kontakt z taką grupą nawiązują wtedy, gdy chory ma kryzys i trafia do szpitala. Na oddziałach są wtedy organizowane specjalne zajęcia z tzw. psychoedukacji. Dzięki temu rodzice, partnerzy, małżonkowie mają szansę dowiedzieć się, co dzieje się z ich bliskimi. Na przykład, że intensywna kuracja lekowa powoduje u chorych senność, apatię, zniechęcenie. To, że przez cały dzień leżą w łóżku i patrzą w sufit, nie musi być wynikiem choroby, ale właśnie konsekwencją przyjmowania leków.

Grupy wsparcia organizują też liczne, działające poza szpitalami stowarzyszenia i ośrodki pomocy dziennej. Problem w tym, że są one zlokalizowane głównie w dużych miastach. I wciąż trafiają do nich nieliczni.

Przełamać ich samotność, dostrzec wrażliwość

Samotność to jeden z największych problemów chorych. W badaniach stwierdzono, że wśród przewlekle chorujących na schizofrenię odsetek tych samotnych wynosi ponad 80 proc. Często zdarza się, że takie osoby zachorowały w młodości i nie zdążyły znaleźć partnera; wiele jest wśród nich rozwiedzionych.

Staszek, który na schizofrenię zachorował na pierwszym roku studiów i zmaga się z nią już od 14 lat, jeszcze się nie ożenił. Był jednak w dwóch poważniejszych w związkach. Raz wycofał się sam. Nie był pewny swoich uczuć, a kobieta, z którą się związał, chciała mieć już rodzinę, dzieci. Za drugim razem powiedział swojej wybrance o chorobie po kilku miesiącach znajomości, gdy już mu się wydawało, że jej zaufał. – Tym razem to ona się wycofała. Może się przestraszyła, a może to nie było to – zastanawia się Staszek. Nie wyklucza jednak, że kiedyś zwiąże się z kimś na stałe. – Jestem świadomy, że rodzice, z którymi wciąż mieszkam, kiedyś mogą odejść i wtedy zostanę zupełnie sam. Nie szukam jednak nikogo na siłę.

Staszek pomimo początkowo dość silnych objawów choroby i kilku pobytów w szpitalu od dłuższego czasu czuje się już całkiem dobrze. Bierze regularnie leki, pracuje, chodzi na basen, biega, spotyka się z przyjaciółmi. Ci najbliżsi w większości wiedzą o jego chorobie. Przez kilka lat zajmował kierownicze stanowisko w firmie badawczej. Niedawno zrezygnował, by w pełni skupić się na działalności w wolontariacie. Uświadamiać innym, z jakimi problemami muszą zmagać się chore osoby na co dzień, pomagać w odnalezieniu się na rynku pracy. – Osoby, które cierpią na zaburzenia psychiczne, są zazwyczaj wrażliwsze od innych, przez co mają w życiu trochę trudniej – przyznaje. Często są bardzo dobrymi pracownikami, szanują swoje obowiązki. Fakt, czasem zdarza im się robić coś trochę wolniej czy dwa razy dopytać o tę samą rzecz. Wystarczy, że szef czy znajomi z pracy nie będą wtedy pokazywać im swojej dezaprobaty, cierpliwie rozwieją wszelkie wątpliwości, wybaczą słabszy dzień.

Często partnerzy i partnerki osób, które zachorowały, zastanawiają się, co będzie, gdy na świat przyjdą dzieci. Czy aby na pewno chory podoła ze wszystkimi obowiązkami? Czy taki poziom stresu nie wpłynie na pogorszenie jego stanu zdrowia? Czy dziecko nie przejmie skłonności do zaburzeń? Piotrek z Elizą chcieliby mieć potomstwo, jednak nie jest to dla nich łatwa decyzja. – Obawiam się, że stres i kłótnie mogą sprawić, że ciąża Elizy będzie narażona na różnego rodzaju patologie. Próbowałem nawet rozmawiać z żoną na ten temat, ale po kilku minutach wywiązała się kłótnia. Eliza znów potraktowała taką dyskusję jak atak na swoją osobę.

Dzieci chciałby mieć też Staszek, choć przyznaje, że pewnie nie więcej niż jedno. Najważniejsze jest dla niego, by być dobrze zabezpieczonym finansowo. Nad dziedziczeniem skłonności genetycznych do zaburzeń raczej się nie zastanawia. Profesor Bronowski wzbrania się przed szacowaniem ryzyka choroby u dzieci. – Tak jak nie można powiedzieć, że choroby psychiczne są nieuleczalne, tak samo nie można jednoznacznie stwierdzić, że choroby psychiczne są „genetyczne”.

Osoby doświadczające zaburzeń psychicznych początkowo mogą być nieświadome tego, co się z nimi dzieje. Zazwyczaj dopiero przejście kryzysu psychicznego, kontakt z psychiatrą lub pobyt w szpitalu jest dla nich jasnym sygnałem, że muszą zmierzyć się z problemem, jakim jest choroba. Zdarza się jednak, że po szpitalnym epizodzie i kuracji lekowej wracają do dawnego życia. Problem zaczyna się wtedy, gdy wypierają z głowy myśl, że życie nie będzie już takie samo, udają, że nie ma problemu, lub z jakichś innych przyczyn nie chcą przyjmować pomocy od życzliwych sobie osób, często najbliższych. Zdarza się, że ktoś ma już zdiagnozowaną chorobę, ale nie chce się leczyć. Co wtedy? – Jeżeli chory jest w złej formie psychicznej i może zagrażać sobie lub innym, to bezwzględnie trzeba się zwrócić do najbliższej poradni zdrowia psychicznego lub w razie nagłego kryzysu wezwać pogotowie. Jeżeli jednak nie zachodzi taki przypadek, to należy próbować go motywować, rozmawiać, poszukać wsparcia z zewnątrz. Dobrym pomysłem jest negocjowanie pewnych rozwiązań, np. żeby ktoś poszedł i zobaczył, jak wyglądają spotkania w ośrodkach wsparcia, żeby nie czuł się do niczego zobowiązany i miał poczucie, że jeśli mu się nie spodoba, to w każdej chwili może wrócić – wyjaśnia Bronowski.

Podobnie w kontaktach towarzyskich. Zdarza się, że znajomi, wiedząc, że dana osoba jest chora i samotna, chcą ją zaktywizować towarzysko. Zapraszają na spotkania, wspólne wyjścia i ona często zgadza się w nich uczestniczyć, po czym w ostatniej chwili wycofuje się i nie przychodzi. Co można wtedy zrobić? – Nie zamęczać pytaniami, nie dąsać się, ale po prostu powiedzieć, że jest nam przykro, że jej nie było i mamy nadzieję, że następnym razem do nas dołączy – tłumaczy psycholog.

Nie zamykać ich, nie zamykać się na nich

Ludzie z zaburzeniami psychicznymi to wciąż grupa, na temat której funkcjonuje wiele krzywdzących i stygmatyzujących przekonań. Paweł Bronowski zauważa jednak, że w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat stosunek do chorych psychicznie powoli zaczyna się w Polsce zmieniać, a dobre trendy płyną z Zachodu. – Jeszcze kilka lat temu pokutowało myślenie, że chory miał przyjść do poradni, wziąć leki, pokazać, że je wziął, i to jedyne, co można mu było zaproponować.

W przypadku osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji odchodzi się dziś od idei instytucji totalnych, takich jak szpitale psychiatryczne, na rzecz zapewniania im opieki w społecznościach lokalnych. Mowa tu o specjalnych mieszkaniach lub hostelach, w których osoby te żyją w pewnej autonomii i korzystają z opieki terapeutów. Coraz więcej takich miejsc powstaje także w Polsce. Pan Władysław nie ukrywa, że kilka lat temu przyszło mu do głowy, by znaleźć dla córek takie miejsce. Wtedy się nie zdecydował, choć czuje, że córki będą musiały tam trafić, gdy on z żoną posuną się już w latach na tyle, że nie będą w stanie się nimi opiekować. – Dobrze, że przynajmniej odziedziczą po nas emerytury – dodaje.

Piotrek zdaje sobie sprawę, że jeżeli nie skorzystają z Elizą z pomocy psychologa, ich związek nie będzie miał szans na przetrwanie. Kocha żonę pomimo choroby i wszystkich dotychczasowych doświadczeń. Wierzy, że finalnie wszystko się im dobrze ułoży.

Pan Władysław jest już pogodzony z losem. Nie wygląda na nieszczęśliwego. Czasem tylko wspomina czasy, gdy dziewczynki były małe. – Były takie ładne i fajne, wszyscy myśleli, że wyrosną z nich prawdziwe gwiazdy. A potem wszystko zaczęło się zmieniać… Na pytanie, co jest dla niego w życiu najważniejsze, chwilę się waha. Potem pada już tylko jedno słowo. Rodzina.

***

Choroby i zaburzenia psychiczne

Orientacyjna klasyfikacja na podstawie obowiązujących medycznych standardów międzynarodowych:

1. Schizofrenia i inne zaburzenia urojeniowe

• różne rodzaje schizofrenii

• zaburzenia paranoiczne (paranoje)

• krótkie i epizodyczne zaburzenia psychotyczne

• psychozy indukowane (udzielone)

2. Zaburzenia nastroju (afektywne)

• choroba maniakalno-depresyjna

• depresja nawracająca albo przewlekła

• dystymia (przewlekłe, długotrwałe obniżenie nastroju o mniejszym nasileniu niż w depresji)

3. Zaburzenia posiadające cechy schizofrenii, jak i zaburzeń nastroju

• zaburzenia schizoafektywne

4. Zaburzenia nerwicowe i związane ze stresem

• zaburzenia lękowe: fobie, napady paniki, lęk społeczny, lęk uogólniony

• nerwica natręctw (zaburzenie obsesyjno-kompulsywne)

• ostra reakcja na stres

• zaburzenie stresowe pourazowe

• zaburzenia adaptacyjne

• zaburzenia konwersyjne (dawniej histeria)

• zaburzenia somatyzacyjne i bóle psychogenne

5. Inne

• otępienia (demencje)

• majaczenie

• uzależnienia i zaburzenia psychiczne spowodowane używaniem środków psychoaktywnych (alkoholu czy narkotyków)

• zaburzenia odżywiania: anoreksja i bulimia

• dysfunkcje seksualne

• zaburzenia osobowości i zachowania dorosłych

• zaburzenia rozwoju psychicznego i zachowania u dzieci, np. autyzm dziecięcy

• zaburzenia rozwoju mowy, języka i specyficznych umiejętności szkolnych

• nadpobudliwość psychoruchowa

• zaburzenia depresyjne i lękowe u dzieci, tiki, moczenie mimowolne

Oprac. (SP)

Ja My Oni „Jak przetrwać życiowe dramaty” (100082) z dnia 26.05.2014; Gdy umysł zawodzi; s. 94
Oryginalny tytuł tekstu: "Widzieć, wiedzieć, wierzyć"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną