Ukłonem i sztyletem
Dzieje polityki jako historia spisków, intryg i konszachtów
Po przebudzeniu króla Ludwika XIV wkraczali lekarz i chirurg, po czym „nacierali i nieraz zmieniali mu koszulę, gdyż król się bardzo pocił”. Monarcha był zawsze czujny: „Patrzał w prawo i w lewo, gdy wstawał z łóżka, gdy się kładł, gdy jadł, gdy przechodził przez swe apartamenta lub chodził na spacery po ogrodach Wersalu, gdzie tylko dwór miał prawo mu towarzyszyć” – pisał książę de Saint-Simon w swych XVIII-wiecznych „Pamiętnikach”.
Natychmiast po przebudzeniu król przywdziewał też perukę, aby nikt nie widział rzedniejących włosów. Nie znosił perfum, których zapach przyprawiał go o migreny i „uderzenia krwi do głowy”.
Owe poty, migreny, bezustanne rozglądanie się, aromafobia wskazywałyby na podejrzliwość i lęki Ludwika XIV. Miał się czego obawiać, gdyż za jego niepełnoletniości w 1649 r. z „woli Bożego ludu” skrócono o głowę angielskiego Karola I Stuarta, w Paryżu wybuchła Fronda, a sam Bourbon napatrzył się na podstępne podchody na dworze kardynała Mazarina i matki Anny Austriaczki. Toteż, wstępując na tron w 1661 r., był świadom nie tylko konieczności reform, ale również poskromienia dworu, by mógł umocnić swą władzę.
Przed oczami stawały mu zapewne przykłady gry dworskiej, czyli manipulacji, pomówień, plotek, konszachtów, spisków, otruć, skrytobójstw w walce o władzę i wpływy. Ten inteligentny władca znał przecież dzieje Rzymu, historię Franków czy Anglików.
Starożytne wojny na górze
Historię do oświeceniowych „czasów Rozumu” traktowano jako dzieje dynastii i dworu, z szemrzącym niebezpiecznie ludem w tle.