Gdy trwa kampania wyborcza, we współczesnej demokracji, zwanej marketingową, na scenę polityczną wkraczają żony, mężowie i dzieci polityków, ich pasje i „codzienne życie”. Umawiają się na tzw. ustawki z kolorową prasą. Ale też na wierzch wychodzi wiele z ich prywatnego, a nawet intymnego życia, co woleliby zmilczeć. W upublicznianiu tego, co prywatne, uczestniczą trzy strony: opisywani politycy, dziennikarze i paparazzi oraz publika, która to wszystko chętnie czyta i ogląda. Chętniej niż oficjalne przekazy, programy, analizy i komentarze.
Co nam robi polityk z rodziną?
CBOS zapytał dwa lata temu Polaków, czy dziennikarze powinni zajmować się życiem prywatnym polityków, i 38 proc. z nas uznało, że fakty z tej sfery powinny być podawane do publicznej wiadomości tylko wtedy, kiedy wpływają na wykonywane przez nich obowiązki. Co trzeci respondent ocenił, że w ogóle nie powinny być upubliczniane. A 25 proc. jest jednak zdania, że z racji roli, jaką politycy odgrywają, wszelkie informacje na ich temat, także te ze sfery życia bardzo osobistego, powinny być powszechnie znane.
Skąd ta ciekawość, a z drugiej strony zgoda na wścibstwo publiczności? Psycholog dr Julita Koszur z SWPS mówi, że człowiek od zawsze był ciekaw, jak żyją inni, a szczególnie ci, od których w jakimś sensie zależy ich życie: – Obawiamy się, że to, co ukryte, czego nie chcą nam o sobie wstydliwego powiedzieć, może nam zagrażać. Zaś pokazując siebie w prywatnych sytuacjach w sposób kontrolowany, politycy zdobywają punkty, bo przemycają w tych obrazkach informacje, które wizerunkowo bardzo im służą.
Premier Ewa Kopacz dała się sfotografować z wnukiem, który dmucha w urodzinowe świeczki na torcie.