Ja My Oni

Czarodziejka

Prawdziwe uczucia w wirtualnym świecie

Tim Robberts / Getty Images
Jak kreując sztuczny internetowy świat, można wzbudzić autentyczne głębokie uczucia?
materiały prasowe

Zofia pamięta, że kiedy usłyszała, że córka ma białaczkę, chciała owinąć ją w kołdrę i uciec do domu. Rak przecież nie pasuje do czterolatki, poza tym zawsze zdarza się komuś innemu. Potrzebowała przewodnika, który oprowadziłby ją po nowym, strasznym świecie. Nic dziwnego, że kiedy na oddziale onkologii pojawiły się wolontariuszki z Drużyny Dobrego Pasterza, natychmiast do nich przylgnęła. Wśród nich była 22-letnia Ola, nazywana Czarodziejką. Mieszkała niedaleko miejscowości, z której pochodziła przyjaciółka Zofii. Wymieniły się telefonami, Czarodziejka obiecała zebrać trochę ploteczek o dawno niesłyszanej znajomej. Zofia czekała na wieści ze świata zdrowych jak na zbawienie, poza tym wolontariuszki szeptały, że Ola sama kiedyś chorowała na białaczkę i wyzdrowiała, więc patrzyła na nią jak na żywy dowód, że również dla jej choruszka jest nadzieja.

Czarodziejka przyszła raz i drugi, zaśpiewała dzieciakom harcerską piosenkę o miłości przy ognisku i ślad po niej zaginął. Zofia dzwoniła, wysyłała esemesy, ale Ola milczała. Wolontariusze najpierw wykręcali się, że nie mają pojęcia, co się z nią dzieje, ale potem zdradzili, że Czarodziejka miała wznowę. Oddziałowi rodzice zaczęli się za nią modlić, a sama Zofia wreszcie nawiązała z nią kontakt na Gadu-Gadu. Ola gasła w domowym hospicjum, ale jej bohaterska mama robiła wszystko, żeby ją ratować. Powtarzała, że córka potrzebuje niewiele, ot, trochę miłości, i Zofia pomyślała, że na to ją jeszcze stać. Choruszek Zofii po wypisce do domu brał chemię podtrzymującą, więc czas dla Oli miała dopiero nocą. Od 23 do 2 nad ranem wisiała na GG, wysyłała uśmiechnięte buźki, przekonywała, że będzie dobrze.

Ja My Oni „Wszystko o miłości” (100104) z dnia 08.02.2016; Miłość a kultura; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Czarodziejka"
Reklama