Jak człowiekowi współczesnemu układają się relacje z własnym ciałem? Pytanie zrazu może wydawać się dzieleniem włosa na czworo. Prawdopodobnie znikoma liczba ludzi zastanawia się na co dzień nad swoimi odczuciami i postępowaniem wobec wątroby, serca, jelit czy zewnętrznej powłoki skórnej (średnio 1,6 m kw. u kobiety, 1,8 – u mężczyzny). A przecież jakże często, zwłaszcza gdy coś szwankuje, przyprawiają one o silne emocje: rozczarowanie, wściekłość, zawiść – bo inni mają lepsze, sprawniejsze; bo gdyby tylko los dał mi dłuższe nogi, mniejszy obwód w pasie…
Składanie winy na ciało za życiowe niepowodzenia. Zaniedbywanie go na przemian ze stawianiem wygórowanych, idealistycznych oczekiwań. Stosowanie absurdalnych środków dopingu (leków psychiatrycznych, dopalaczy, alkoholu). Nadużywanie jego sił. Oto znaki naszych czasów. Być może za pół tysiąca lat nasi potomni będą ze zdumieniem kręcić głowami na te powszechne dziś praktyki, tak jak my reagujemy na średniowieczne zwyczaje umartwiania się, rwania skóry na strzępy w trakcie autobiczowania czy też życia tak „zgodnego z naturą”, że aż z wykluczeniem elementarnej higieny.
Bo relacje człowieka z własną duszą i ciałem, to, jak się on postrzega i kreuje, w ogromnej mierze zależy od czasów, w jakich żyje, od obowiązujących w jego kulturze wierzeń i przekonań, od lansowanych wartości. Kim zatem jesteśmy my – ludzie współcześni? Jakim presjom jesteśmy poddani?
My, ponowocześni
Prof. Zygmunt Bauman już 20 lat temu w eseju „Ponowoczesne przygody ciała” z właściwą sobie przenikliwością opisał stosunek cywilizacji do ludzkiego ciała i fascynującą, diametralną zmianę w tym względzie, jaka nastąpiła pomiędzy niedawną epoką przemysłową a tą, w której przychodzi nam żyć, czyli właśnie ponowoczesnością.