Posłuszeństwo to sytuacja, w której człowiek spełnia prośby innych bardzo dużym kosztem siebie. Za chęcią, aby dzieci były posłuszne, stoją dobre intencje i ważna rodzicielska potrzeba zapewnienia im bezpieczeństwa. Problem polega na tym, że zbyt mocno przywiązują się do jednej strategii zaspokojenia tej potrzeby i nie wierzą, że inne sposoby mogą zadziałać.
Czy stawiać wyraźne ograniczenia?
Prawie wszyscy rodzice, z którymi się ostatnio spotykam, walczą z dziećmi o tablety. Ograniczają kompromisowo czas z tabletem do godziny, a potem i tak muszą go dziecku wyszarpywać. Radzę, aby porozmawiali z dzieckiem o tym, dlaczego tablet jest ważny. Może chodzi tylko o zabawę, może jest to symbol jego przynależności do grupy rówieśniczej. A może nie chce go oddać, bo w ten sposób zaspokaja swoją potrzebę samodecydowania.
Jednak to, że dziecko zostanie wysłuchane, nie znaczy, że jego zachcianki muszą być spełnione. Trzeba utwierdzić dziecko, że jego stanowisko jest ważne i jako rodzic chciałbym, żeby miało to, na czym mu zależy. Ale jednocześnie wskazać, że pewne ograniczenia – np. nieprzekraczalna godzina – być muszą. Choćby wynikające z troski o jego dobrą przyszłość, której wiele godzin z tabletem mu raczej nie zapewni. Ustępstwo może polegać na propozycji dodania pół godziny na grę w planszówki, czyli spędzenie czasu razem.
Inny przykład: często rodzice stawiają nastolatkom granice w stylu „zawsze o godzinie 21 musisz być w domu”. Spójrzmy na to z perspektywy potrzeb. Być może rodzic nie chce się o dziecko martwić, być może zależy mu na bezpieczeństwie albo własnym odpoczynku. Nastolatek chce chodzić na imprezy. Jeśli wypracują kompromisową godzinę 23 na powrót z imprezy, to i tak nikt nie będzie zadowolony (bo rodzic dłużej będzie się martwił, a dziecko wyjdzie z imprezy przed wszystkimi).