Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Ja My Oni

Sami nie swoi

Jak język wpływa na tworzenie podziałów społecznych

Ani krzyk, ani milczenie nic nie załatwiają. Musimy rozmawiać. Dotyczy to życia prywatnego, i społecznego. Ani krzyk, ani milczenie nic nie załatwiają. Musimy rozmawiać. Dotyczy to życia prywatnego, i społecznego. Mirosław Gryń / Polityka
Skąd w ludziach skłonność do obelg i inwektyw.

To się zdarza i w życiu prywatnym, i publicznym. Rodziny sądzące się latami o spadek, zażarcie wojujący ze sobą rozwodnicy, podzielone politycznie społeczeństwa, skłócone narody. W którymś momencie pojawia się ów podział na „my” i „oni”. Potem ta wrogość spiralnie narasta. Towarzyszy temu zaostrzający się język. Aż jedna strona o drugiej zaczyna mówić: żmije, padalce, robactwo… To tylko jedna z możliwych, ale bardzo znamienna, odczłowieczająca metaforyka, za pomocą której usiłuje się zdyskredytować przeciwnika.

Dziś w Polsce podział na „my” i „oni”, „naród” i „rebeliantów” jest tak silny, że zaczyna wykraczać poza czysto polityczny konflikt między PiS i „nie-PiS”. Stał się częścią zbiorowej psychiki.

Z obu stron konfliktu padają wręcz aluzje co do zdrowia psychicznego adwersarzy. „Ośle uszy”, „obłęd”, „świr”, „potrzebny psychiatra” – to powtarzające się określenia. Jeden z prawicowych tygodników zdiagnozował nawet zbiorową dysfunkcję psychiczną u przeciwników rządu PiS.

Czyż nie uogólniamy, nie histeryzujemy, nie upraszczamy aż do absurdu? Jakby widzowie ulegli magii sceny, jakby uwierzyli, że to wszystko na serio – ten lustrzany podział na naszych i waszych. Wygląda to tak, jakby obok prawdziwego konfliktu politycznego, gdzie wartość argumentów i racje obu stron można bez trudu ocenić, odbywało się także coś poza indywidualną świadomością, jakiś proces psychospołeczny, w którym ludzie odstawiają na bok racjonalną, zniuansowaną wizję świata.

Ja My Oni „Jak się dogadać” (100110) z dnia 01.08.2016; Jak się porozumiewać; s. 76
Oryginalny tytuł tekstu: "Sami nie swoi"
Reklama