Agnieszka Sowa: – Propaganda jest pewnie stara jak władza, ale samo słowo brzmi współcześnie.
Maciej Mrozowski: – Dlatego, że zdefiniowano ją dopiero w latach 20. Ale zjawisko towarzyszy ludzkości zapewne od epoki jaskiniowej jako naturalny sposób koordynowania zbiorowych działań. Socjologowie twierdzą, że człowiek ewolucyjnie jest przystosowany do życia w społeczności ok. 150 osób. Tyloma relacjami może zarządzać jego mózg – tam jest matryca tych relacji. Propaganda pojawiła się wtedy, kiedy trzeba było już oddziaływać na większą liczbę ludzi. Antropologowie powiedzą, że wraz z pierwszym mitem. Z wizją świata szerszego niż tylko domena jednostkowych działań, czyli gospodarstwo. Pierwszym mitem była matka Ziemia, później różni bogowie, ale zawsze na końcu była preskrypcja, czyli zalecenie, jak należy się zachować. I w pewnym momencie pojawili się kapłani, magowie, szamani, którzy zaczęli zarządzać mitem. Byli oni pierwszymi propagandzistami. Tworzyli też kulturę, organizację społeczną.
Bez wiary nie ma propagandy
I chcieli sprawować władzę nad zbiorowością.
Teoretycy władzy mówią, że są dwa rodzaje wpływu kauzalnego, czyli prowadzącego do określonego skutku: siła i perswazja. Siłowe sprawowanie władzy to np. komunikat: „jeżeli nie postąpicie tak, jak władca chce, to wam ten władca głowy zetnie”. Tu nie ma miejsca na propagandę. Co innego w przypadku perswazji, kiedy ludziom przedstawia się jakąś wartość, symbol: lęk przed gniewem bogów albo nadzieję na ich przebłaganie. Tu ujawnia się cała moc propagandy. Sądzę, że szamani i kapłani, którzy ją stosowali pierwsi, nie wiedzieli, że to robią. Dopiero w 1621 r. papież Urban VII stworzył Kongregację Rozkrzewiania Wiary – Congregatio de Propaganda Fide.