Dwóch myśliwych poluje w lesie, gdy nagle jeden z nich pada na ziemię. Wygląda na to, że nie oddycha. Drugi wyciąga telefon komórkowy i dzwoni pod 112. Nerwowo krzyczy do operatora: „Bubba nie żyje! Co mam robić?”. Operator dość flegmatycznie odpowiada: „Proszę się uspokoić. Mogę panu pomóc, lecz najpierw niech pan się upewni, że kolega naprawdę nie żyje”. Po chwili ciszy słychać wystrzał. Myśliwy mówi: „OK, to już załatwione. Co teraz?”.
Czy gdyby łowczy z czarnego dowcipu, przytoczonego przez Jima Lange w książce „Bleedership: Biblical First-Aid for Leaders” („Pierwsza pomoc dla liderów”), właściwie zinterpretował słowa operatora, to zastrzeliłby kolegę? Historia jest przerysowana, jednak ilustruje niepokojące zjawisko: chociaż większość ludzi posiada sprawny słuch, to bardzo często nie słyszy.
Dlaczego człowiek nie słucha?
Dr Ralph Nichols, pośmiertnie odznaczony przez Międzynarodowe Stowarzyszenie na rzecz Słuchania (International Listening Association) nagrodą za całokształt pracy, oraz Leonard Stevens, niezależny autor i konsultant, przeprowadzili w latach 50. na Uniwersytecie Minnesoty klasyczne już badanie dotyczące umiejętności słuchania. Zadaniem biorących w nich udział tysięcy studentów i setek przedstawicieli biznesu było wysłuchanie krótkich wykładów pracowników uczelni. Niezwłocznie po ich zakończeniu zaproszono ich na testy odpamiętania. Okazało się, że przeciętny uczestnik pamiętał zaledwie połowę przekazanych mu treści.
Według Nicholsa i Stevensa u podstaw powszechnej niezdolności do słuchania leży poważne przeoczenie w systemie oświaty. Skupia się on bowiem głównie na czytaniu, które jest traktowane jako umiejętność niezbędna do wszelkiej dalszej nauki. Zgoda, czytanie jest bardzo ważne.