Jesteś na przyjęciu wieńczącym wernisaż twojego znajomego. Bufet i wysokie stoły, pomiędzy którymi przechadzają się goście. Ktoś podchodzi i pyta, czy sądzisz, że dziś w nocy będzie ulewa. Za chwilę inna osoba jest zainteresowana, czy byłeś kiedyś w Grecji, bo wybiera się tam w tym roku na wakacje. Jeszcze inna bardzo chce się dowiedzieć, gdzie kupiłeś marynarkę o tak ciekawym wzorze. Myślisz: błahe to wszystko, i chcesz natychmiast wyjść? Zaczekaj, może te osoby po prostu chcą nawiązać z tobą kontakt. Dlatego wykorzystują fatyczną funkcję języka – jak nazwał to w 1923 r. antropolog Bronisław Malinowski. Wciągają cię w rozmowę, która wcale nie służy wyłącznie wymianie informacji. Czyli – jak zwykło się mawiać z angielska – w small talk (dosłownie: małą rozmówkę).
Na czym ta funkcja polega? Pomaga przełamać pierwsze towarzyskie lody, oswoić się z nieznajomymi i wypełnić krępującą ciszę. W sytuacjach biznesowych służy rozładowaniu atmosfery przed podpisaniem ważnej umowy czy kontraktu, a w polityce nawiązywaniu sojuszy. Bywa także testem stosowanym przez pracodawców podczas rozmów kwalifikacyjnych. Niezobowiązująca wymiana zdań mówi im często o przyszłym pracowniku więcej niż zadania merytoryczne, którym zostaje on poddany na dalszych etapach rekrutacji.
Wielu osobom small talk wydaje się jednak stratą czasu. Problem z nim mają zwłaszcza te bardzo konkretne oraz introwertycy, którzy wolniej nawiązują relacje. Niektórych razi jego sztuczność i powtarzalność. W USA szerokim echem odbił się opublikowany kilka miesięcy temu w „The New York Times” felieton Tima Boomera, w którym opisał, jak jego stosunek do small talku zmienił się po spotkaniu z pewną autostopowiczką. Znajomi, z którymi podróżował, stwierdzili, że podwiozą ją, jeśli zdradzi im historię ze swojego życia. Kobieta tak szczerze opowiedziała o swoich miłosnych perypetiach, że Boomer postanowił zrezygnować z kurtuazyjnych rozmów z nieznajomymi, a w zamian pytać ich o sprawy naprawdę ważne. Po wprowadzeniu w życie nowych reguł stwierdził, że jego codzienność stała się o wiele bogatsza, a nowe relacje bardziej inspirujące. Dziennikarze z innych tytułów skrytykowali Boomera za naiwność i bezpośredniość, która ich zdaniem wiele osób może zwyczajnie razić. Nie wszyscy chcą przecież w kolejce po lunch rozmawiać o życiowych rozczarowaniach. Dla wielu osób small talk jest rodzajem buforu, który pozwala na zachowanie intymności i samodzielne podjęcie decyzji, kiedy chcą się przed drugim człowiekiem otworzyć.
Small talk na kłopotliwe sytuacje
Sytuacje, w których trzeba spędzić kilka chwil z nieznajomymi, zdarzają się przecież codziennie. Co zatem robić, a czego nie robić, by nie zrazić do siebie poznanego właśnie człowieka?
We wszystkich podręcznikach etykiety można znaleźć listy tematów, których poruszać się nie powinno. To m.in. pieniądze, choroby, śmierć, kwestie religijne, rasowe, polityczne i światopoglądowe oraz te związane z wychowywaniem dzieci. Pod żadnym pozorem nie wolno także obmawiać nieobecnych. Wskazane są za to pogawędki o pogodzie, sporcie, planach urlopowych, pracy (na dość ogólnym poziomie) lub ważnych wydarzeniach dnia, pod warunkiem, że nie wiążą się z tematami zastrzeżonymi. Bezpiecznych opcji nie pozostaje zbyt wiele, co pozwala entuzjastom small talku postrzegać go nie tylko jako wyzwanie, lecz także jako przejaw swoistego komunikacyjnego artyzmu (porównują go nawet do pisania sonetów). Adam Jarczyński z Polskiej Akademii Protokołu i Etykiety, twórca bloga i fanpage’u „dobremaniery24.pl”, twierdzi wręcz, że small talk to big talk. – Z definicji jest to rozmowa o niczym, ale w ten sposób m.in. zbieramy wiedzę o naszym rozmówcy, o tym, jak dobiera słowa, jak patrzy na świat, jakie ma poczucie humoru, a przede wszystkim o tym, jakim jest człowiekiem.
Radzi więc, żeby do każdego potencjalnie spotkania w miarę możliwości się przygotować, a szczególnie do tych związanych z życiem zawodowym. Poszukać w internecie wiadomości o osobach, które będą w nim uczestniczyć, dowiedzieć się nieco więcej o branży, którą się zajmują. Oczywiście ujawniać te informacje trzeba odpowiednio rozsądnie i w dobrym stylu – afiszowanie się przeglądaniem profilu społecznościowego rozmówcy nie jest wskazane, chyba że ktoś prowadzi bloga i wtedy można do tego swobodnie nawiązać. Swoje zadanie ma też do spełnienia gospodarz. Zapraszając gości na przyjęcie przy stole, powinien poinformować, kto będzie siedział w ich bezpośrednim sąsiedztwie.
Eksperci od savoir-vivre’u podkreślają, jak ważne jest uważne słuchanie rozmówców. Wtedy, nawet gdy zapadnie cisza, można – również po jakimś czasie – zadać pytanie dotyczące którejś wypowiedzi rozmówcy lub sparafrazować jakieś jego zdanie, pod pretekstem lepszego zrozumienia. Oczywiście w takiej sytuacji zawsze też można wprowadzić nowy temat, mówiąc coś o sobie, dzieląc się jakąś ciekawostką lub opowiadając dowcip, uważając jednak na takie, które mogą być opacznie zrozumiane.
Bezwzględnie nie należy wchodzić rozmówcy w słowo ani go pospieszać. Stanisław Krajski, zajmujący się tematyką dobrego wychowania, przypomina na swym blogu o innych elementarnych zasadach: utrzymywaniu kontaktu wzrokowego, zachowaniu odpowiedniego dystansu (około jednego metra), unikaniu nadmiernej gestykulacji i przesadnie wyrażanych emocji, a także tonu protekcjonalnego.
Ze small talku warto korzystać w kontaktach e-mailowych i telefonicznych
List warto zacząć od standardowej formuły: „Mam nadzieję, że miał pan dobry weekend” lub „Liczę, że wszystko u pani w porządku”, a rozmowę od pytania, czy rozmówca nie jest zajęty. W przypadku rozmówców z zagranicy dobrze jest wziąć pod uwagę ewentualne różnice kulturowe. Osobę z krajów arabskich lub azjatyckich wypada zapytać o rodzinę. Chińczykowi lub Japończykowi – ujawnić informacje pozwalające mu na określenie, do jakiej kategorii społecznej się należy, bo w kulturze Wschodu status rozmówcy jest bardzo istotny.
Ważna jest jeszcze kwestia, jak się zachować podczas przyjęcia na stojąco, kiedy chce się zakończyć konwersację, a rozmówca dopiero zaczyna rozwijać swoje oratorskie talenty. Adam Jarczyński przekonuje, że można uciec się do wymówki typu „Rozpoczął pan bardzo interesujący wątek, ale muszę na dłuższą chwilę pana opuścić. Mam nadzieję, że wkrótce dokończymy tę rozmowę” lub „Z chęcią kontynuowałbym dyskusję, ale obowiązki wzywają. Ufam, że jeszcze będę miał przyjemność wrócić z państwem do tego tematu”: – To grzeczne formy i nie niosą ze sobą ryzyka, że dana osoba będzie chciała nam wciąż towarzyszyć.
Być może najważniejsze jest jednak, by wziąć sobie do serca zasadę psychologa Barnardo J. Carducciego z Indiana University Southeast, która brzmi: „Jeśli zaczynasz z kimś pogawędkę, nie musisz być znakomity. Wystarczy, że będziesz miły”.