Samobójstwo, nawet podwójne, rzadko trafia na czołówki gazet na całym świecie. W przypadku śmierci Lynne Rosen i Johna Littinga było inaczej. Z ich apartamentu na Brooklynie przez kilka dni wydobywał się niewyobrażalny fetor, więc sąsiedzi powiadomili policję. Gdy 3 czerwca 2013 r. stróże prawa weszli do tego mieszkania, zobaczyli ciała dwóch osób w średnim wieku. Odebrały sobie życie przez nałożenie na głowy plastikowych torebek wypełnionych helem.
Wydawało się, że tragedia szybko pójdzie w zapomnienie w powodzi wielu innych wydarzeń. Nie znikła, bo Rosen i Litting byli nie tylko popularnymi prezenterami radiowymi. Prowadzili coachingową firmę Why Not Now, oferującą pomoc w „rozwijaniu i pobudzaniu wewnętrznych sił”, pielęgnowaniu pozytywnego nastawienia i byciu sobą, tyle że w lepszym wydaniu. Lynne nagrała hiphopowy clip, w którym zachęcała do stania się „osobą, którą zawsze chciałeś być”. Byli również trenerami rozwoju osobistego. Specjalizowali się w szczęściu.
Tę historię przywołują w książce „Pętla dobrego samopoczucia” Carl Cederström i André Spicer, etycy biznesu oraz eksperci w kwestiach organizacji i przywództwa. Nie sugerują, że wszystkim stronnikom ruchu samopomocy i pozytywnego myślenia pisany jest taki los. Nie mają jednak wątpliwości, że większość propagowanych przez trenerów takich jak Rosen i Litting metod – od wizualizacji, przez medytację transcendentalną, do mindfulness (tzw. trening uważności, by umieć żyć tu i teraz) – to tzw. zła nauka. Bo w najlepszym razie techniki te są nieskuteczne, w najgorszym – szkodliwe.
Samopomocowe ćpuny i mentalna masturbacja
„Społeczeństwo terapeutyczne, w którym żyjemy – powiada amerykański socjolog Philip Rieff – zakłada tworzenie »wirtuozów własnego ja«”.