Agnieszka Sowa: – Żyjemy w szalonym świecie. Czy to ma wpływ na zwiększenie częstotliwości zaburzeń psychicznych?
Joanną Krzyżanowska-Zbucka: – Niektórych na pewno. Zaburzenia afektywne, czyli m.in. dobrze znana depresja, są najmocniej napędzane przez czynniki cywilizacyjne: stres, tempo życia, a najbardziej – nieustanne bombardowanie informacjami. Dziś człowiek może wiedzieć wszystko, co się dzieje na świecie. Czasem trzeba się przed tym zalewem informacji, tą hiperstymulacją bronić, co jest trudne nawet dla ludzi zdrowych. Więc coraz więcej mamy zaburzeń afektywnych i lękowych. Ludzie po prostu nie wyrabiają z tą rzeczywistością. Jako gatunek nie przystosowaliśmy się jeszcze do funkcjonowania w takim pędzie, z takim natłokiem informacji i w tak silnym stresie.
Znam pewną anegdotę, jak to w dniu ataku na World Trade Center jeden z pacjentów przyszedł na wizytę do lekarki i opowiedział, co się stało: Husajn zaatakował Amerykę. Widział to w telewizji, a lekarka była w pracy, nie oglądała wiadomości, o niczym nie wiedziała i zwiększyła mu dawkę leków. Ta historia najlepiej pokazuje, że to, co się dzieje wokół nas, czasem niewiele się różni od najbardziej przerażającej treści psychotycznych omamów.
Czy rzeczywistość człowieka po prostu tak przeraża, że może spowodować wprost zaburzenia psychotyczne?
Psychoz jest wiele. Jedna z nich – schizofrenia – występuje w populacji ze stałą częstotliwością, dotyka od 0,5–1,5 proc. osób, niezależnie od kręgu kulturowego i cywilizacyjnego. Więc czynniki środowiskowe nie mają tu istotnego wpływu na liczbę zachorowań. Ale obserwujemy niewątpliwie wzrost psychoz związanych z używaniem substancji psychoaktywnych. I nie chodzi tu o stan bezpośrednio po zażyciu.