Ja My Oni

Zamglenie mięsizmem

Czy wszyscy zostaniemy weganami?

„Portret mężczyzny z owoców”, Giuseppe Arcimboldo, 1527–93 „Portret mężczyzny z owoców”, Giuseppe Arcimboldo, 1527–93 BEW
Dlaczego człowiek je inne zwierzęta? Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Wegetarianizmu.
„Kucharz”, Giuseppe ArcimboldoUniversal History Archive/Universal Images Group/BEW „Kucharz”, Giuseppe Arcimboldo

Artykuł w wersji audio

Co łączy Sokratesa, Leonarda da Vinci, Voltaire’a, Vincenta van Gogha, Abrahama Lincolna, Franza Kafkę, Nicolę Teslę i Alberta Einsteina? Oprócz tego, że byli niewątpliwie inteligentni i wywarli wpływ na naszą kulturę, wszyscy byli wegetarianami. Według Mahatmy Gandhiego natura przeznaczyła człowieka na weganina. Nie mamy szczęk, zębów ani pazurów umożliwiających rozszarpywanie i gryzienie innych zwierząt. Nasze układy pokarmowe – mały żołądek, długie jelita – są dostosowane do trawienia pokarmów roślinnych (dlatego chwilę po zjedzeniu sałatki z orzechami możemy pracować umysłowo lub biegać, a po konsumpcji schabowego potrzebujemy dwóch–trzech godzin na powrót do pełnej formy). Słowem: nie jesteśmy drapieżnikami, jak wilki czy koty. Nie jesteśmy nawet stworzeniami wszystkożernymi, jak niedźwiedzie czy świnie.

Nasi praprzodkowie, podobnie jak najbliższe nam ewolucyjnie goryle i szympansy, byli wegetarianami. Od diety roślinnej odstępowali jedynie w chwilach głodu, sięgając po padlinę. Tworzenie narzędzi pozwoliło dawnym ludziom ruszyć na łowy, a udomowienie zwierząt doprowadziło do regularnego uzupełniania pokarmu roślinnego nabiałem i mięsem. Rozwojowi kultury rolniczo-hodowlanej towarzyszył rozkwit cywilizacji. A także idei i praktyk wegetariańskich.

Wege-motywy

Starożytni Egipcjanie właściwie nie jadali mięsa, do diety roślinnej zachęcały nauki Buddy i Wedy. Motywy antycznych wegetarian, przeważnie moralno-religijne, zostały podważone przez wyznania monoteistyczne, głoszące prymat człowieka nad innymi stworzeniami. Choć wielu wczesnych chrześcijan wybierało pokarm roślinny, biblijne doktryny przyczyniły się do zmiany stosunku do zwierząt i ich nieumiarkowanej eksploatacji. Dieta mięsna stała się oznaką dominacji, wysokiego statusu społecznego i dobrobytu, przekształcając się w domyślny sposób żywienia. Pomimo tego coraz więcej współczesnych ludzi wybiera spożywanie roślin. Co nimi kieruje?

Zdrowie. Jedzenie mięsa prowadzi do chorób układu krążenia i nowotworowych. Wegetarianie żyją dłużej niż osoby jedzące mięso, najdłużej żyją weganie, niespożywający żadnych produktów odzwierzęcych. Dieta roślinna wiąże się z niższą wagą ciała i mniejszym ryzykiem cukrzycy. Mięso pochodzące od zwierząt faszerowanych antybiotykami, żyjących i umierających w niewyobrażalnym stresie, który powoduje wydzielanie szkodliwych hormonów, nie jest zdrowe. Badania wykazujące dobroczynność jego spożywania są zwykle finansowane przez jego producentów.

Etyka. Reklamy mięsa, serów i mlecznych czekolad karmią nas sielankowymi obrazami szczęśliwych świń i krów wypasanych na łąkach. Nie takie jednak są realia współczesnego chowu zwierząt rzeźnych ani tych, które dostarczają nam nabiału i jajek. Zwierzęta te zwykle spędzają życie w boksach, w których nie mogą swobodnie się poruszać ani utrzymywać kontaktów społecznych. Krowy są regularnie gwałcone (co eufemistycznie nazywa się inseminacją), żeby dawały mleko, kurczakom obcina się (bez znieczulenia) dzioby, żeby nie wyrządzały sobie nawzajem krzywdy pod wpływem bólu i lęku. Psychologia, która z definicji jest nauką o psychice i zachowaniu istot żywych – nie tylko człowieka – przekonuje, że ssaki i ptaki wszelkich gatunków przeżywają emocje, takie jak strach, radość i smutek. Komunikują się ze sobą, lubią się bawić i tworzą rodziny. Wiele z nich rozumie związki przyczynowo-skutkowe i posiada świadomość podobną do ludzkiej, co wyraża się rozpoznawaniem własnej postaci w lustrze i rytuałami żałobnymi. Zwierzęta, także ryby, z pewnością doświadczają bólu, są nam równe w cierpieniu.

Ekologia. Każdego roku zabijanych jest co najmniej 60 mld (sic!) zwierząt hodowlanych. Przed śmiercią zwierzęta te są tuczone, a produkty ich przemiany materii (głównie metan) są najważniejszą przyczyną ocieplania klimatu. Badacz przyszłości żywności dr Marco Springmann z University od Oxford wykazał, że sposobem na zatrzymanie tego procesu jest natychmiastowe i powszechne przejście ludzi na dietę roślinną. Rezygnacja z jeżdżenia autem czy palenia w kominku nie uchroni naszych dzieci ani wnuków przed klimatycznym załamaniem, które doprowadzi do masowego wymierania gatunków – włącznie z naszym. Wymieranie to już się rozpoczęło. Postępująca wycinka lasów deszczowych – powodowana przede wszystkim tworzeniem przestrzeni dla chowu zwierząt – sprawia, że każdego dnia bioróżnorodność naszej planety ubożeje o ponad sto gatunków.

Humanitaryzm, rozumiany jako troska o innych przedstawicieli naszego gatunku. Gdyby rośliny strączkowe i zboża, którymi karmione są zwierzęta hodowlane, przeznaczyć dla ludzi – problem głodu zostałby rozwiązany. Na skutek wywoływanego hodowlą pustynnienia Ziemi dobrem deficytowym staje się woda. Produkcja jednej „mięsnej wkładki” hamburgera pochłania jej tyle, ile dwumiesięczny nieprzerwany prysznic.

Mięsny paradoks

Ewolucja wyposażyła ludzi (i inne zwierzęta) w empatię, czyli zdolność wczuwania się w sytuację innych istot. Człowiek – dzięki rozwiniętym zdolnościom gromadzenia i przetwarzania informacji – potrafi ich sytuację także rozumieć. W jaki więc sposób godzi wiedzę, że zwierzęta są istotami czującymi, z akceptacją ich zabijania? Jak radzi sobie z tzw. mięsnym paradoksem, polegającym na szanowaniu lub kochaniu przedstawicieli niektórych gatunków – mogą nimi być, zależnie od kultury, psy, koty, krowy bądź konie – a zjadaniu innych? Eksperymenty przeprowadzone przez Jonasa R. Kunsta z Universitetet i Oslo i Sigrid Møyner Hohle z norweskiego Simula Research Laboratory, a także przez Steve’a Loughnana z University of Edinburgh oraz Brocka Bastiana i Nicka Haslama z University of Melbourne wykazały, że:

• Odczuwana wobec zwierząt empatia jest tym mniejsza, im bardziej przetworzone jest ich mięso. Dlatego w marketach i restauracjach oferuje się rozczłonkowane kawałki kurczaków i płaty mięsa, a nie połówki krów czy świńskie łby.

• Ludzie mają mniejszą skłonność do jedzenia mięsa, kiedy przypomina im się – pokazując odpowiednie obrazy – że było ono kiedyś żywą istotą.

• Współodczuwanie redukuje werbalne kuglarstwo – nazywanie hodowli zwierząt gałęzią rolnictwa kojarzącego się z nieszkodliwą „uprawą”, zastępowanie adekwatnych słów takich jak „mordowanie” – „pozyskiwaniem”, określanie fragmentów zwierzęcych ciał mianem „karkówek” lub „szynek”.

• Osoby, które zjadły mięso – w przeciwieństwie do tych, które posiliły się orzechami – mają skłonność do odmawiania spożytym gatunkom podstawowych zdolności psychicznych, takich jak odczuwanie emocji.

Za jedzeniem mięsa ukrywają się dwa psychologiczne mechanizmy. Po pierwsze, redukcja dysonansu poznawczego, polegająca na manipulowaniu informacjami powodującymi psychiczny dyskomfort. Po drugie dysocjacja, czyli odłączanie się od trudnych doświadczeń. Oba mechanizmy puszczone w ruch zaczynają odnosić się do wszelkich dylematów etycznych. Wykorzystujący je ludzie łatwiej przechodzą w tryb „jałowego biegu” moralności, który pozwala na odmawianie pomocy potrzebującym i agresję wobec wszelkich „innych” – słabszych, odmiennego wyznania, cudzoziemców. Psychologia potwierdza pogląd Pitagorasa, starogreckiego propagatora wegetarianizmu: „Dopóki człowiek będzie bezlitośnie niszczył niższe istoty żywe, dopóty nie zazna zdrowia ani spokoju. Tak długo, jak ludzie będą wyrzynać zwierzęta, będą też zabijać siebie wzajemnie”.

Cztery N

Według Melanie Joy, profesorki psychologii i socjologii w University of Massachusetts Boston, ludzie radzą sobie z konsumpcją zwierząt, odwołując się do „trzech N”. Pierwszym z nich jest normalność, czyli powszechność jedzenia mięsa. Ludzie ignorują fakt, że to, co bywa ogólnie akceptowane, może być szkodliwe (owszem, kilkadziesiąt lat temu palenie papierosów zalecali nawet lekarze, dziś jednak ich zdanie na ten temat jest radykalnie odmienne). Kolejne „N” dotyczą rzekomej naturalności i niezbędności spożywania pokarmów odzwierzęcych. Człowiek zapomina – lub nie wie – że ludzki organizm ma trudność z ich przyswajaniem, a wszystkich potrzebnych substancji odżywczych mogą mu dostarczyć dieta roślinna i suplementy (np. witaminy B12, którą dawni wegetarianie zapewniali sobie, spożywając produkujące ją bakterie zawarte w niedomytych korzeniach roślin).

Joy podkreśla, że „trzy N” były swego czasu argumentami za utrzymywaniem niewolnictwa i odmawianiem praw kobietom. Rozpoznanie ich fałszywości stanowiło problem do czasu ujawnienia i podważenia stojących za nimi ideologii – głoszących wyższość ludzi o białej skórze nad innymi oraz mężczyzn nad kobietami. Brytyjski psycholog Richard D. Ryder nazwał ideologię leżącą u podstaw jedzenia mięsa szowinizmem gatunkowym. Peter Singer, australijski filozof i etyk, profesor Princeton University, zauważa, że szowinizm ten działa według wzorca typowego dla rasizmu i seksizmu – interesy jakiejś zbiorowości (ludzi białych, mężczyzn lub wybranych gatunków) przedkłada się nad interesy innych, ignorując zasady równości, sprawiedliwości, a nawet prawa do życia.

Joy nazywa te ideologię karnizmem (carnism można przetłumaczyć jako „mięsizm”), będącym systemem dominujących w naszej kulturze, niejawnych i niezgodnych z prawdą przekonań, wspieranych działaniem obronnych mechanizmów psychicznych (takich jak dysocjacja). Jej zdaniem powoduje on zamglenie umysłu, utrudniające rozpoznanie tego, o czym ludzie wiedzieli na długo przed erą przemysłowego chowu zwierząt (porównywanego, m.in. przez pisarza noblistę Isaaca Bashevisa Singera, z Holocaustem): mięsa nie da się wytworzyć bez przemocy. A przemoc zawsze zostawia w psychice człowieka ślady – nawet jeśli stara się jej nie dostrzegać.

Jest jeszcze czwarte „N” – to angielskie nice (czyli „miły, smaczny”). Ludzie usprawiedliwiają jedzenie mięsa związaną z tym przyjemnością. Temu argumentowi trudno zarzucić fałszywość, warto jednak poddać go analizie zysków i strat. Czy przelotna smakowa satysfakcja jest warta psychologicznych, społecznych i ekologicznych kosztów, które za sobą pociąga?

Ogród zamiast cmentarza

Ogórkowe ruloniki z hummusem, kaszotto z kurkami i wędzonym tofu, kawa z migdałowym „mlekiem”. Co dziesiąty obywatel Szwecji i jeden na ośmiu mieszkańców Wielkiej Brytanii odkrył już bogactwo wegańskich potraw. W USA spożycie mięsa spada z roku na rok. Dieta roślinna zyskuje na popularności także w Polsce – spis powszechny nie zawiera pytania o pokarmowe preferencje, jednak wzrastająca ilość wegetariańskich restauracji i produktów w sklepach oznacza, że ludzie są gotowi za nie płacić. Jedzenie mięsa, które kiedyś bywało sposobem przetrwania, obecnie stało się przejawem ludzkiego szaleństwa przyczyniającym się do osobistych i społecznych patologii, zagrażającym wszelkim formom życia na Ziemi. Jeśli chcemy, żeby nasz nieustająco zwiększający liczebność gatunek przetrwał, musimy gremialnie poddać się nurtowi wege-smaków. Nie jest to trudne – wystarczy poświęcić miesiąc lub dwa na zmianę żywieniowych nawyków. Można potraktować to jako wspaniałą, zmysłową przygodę – znacznie przyjemniejszą od regularnego jedzenia mięsnych kotletów (które doskonale da się zastąpić odpowiednio przyprawionymi burgerami z seitanu czy tempehu).

Badania Carmen Keller i Michaela Siegrista, pracujących na uczelniach w Zurychu, ujawniły, że weganizm jest związany z większą otwartością na doświadczenie – czyli cechą, dzięki której przeżycia są zróżnicowane, a życie bardziej interesujące. Nie wiadomo, co jest przyczyną, a co skutkiem – czy osoby o wysokiej otwartości są bardziej skłonne do wyboru roślinnej diety? Czy może decyzja o „byciu wege” przyczynia się do nasilenia otwartości? Pewne jest to, że dieta roślinna pozwala nie tylko na wejście w świat nowych doznań kulinarnych, lecz także na rozsmakowanie się w poczuciu wewnętrznej spójności i harmonii ze światem pozbawionym wyrzutów sumienia, intelektualnych i emocjonalnych zniekształceń, odcinania się od rzeczywistości.

Popularne powiedzenie głosi: „Jesteś tym, co jesz”. Weganie, którzy odkryli, że to, co określa się mianem mięsa, jest w gruncie rzeczy okrutnie pozbawionym życia, podobnym do człowieka zwierzęciem, nazywają rzeczy po imieniu. Mówią: „Wolę mieć w brzuchu ogród niż cmentarz”.

***

Jak zostać wege? – wskazówki dla wahających się i początkujących:

Zmiana diety na roślinną, jak zmiana każdego nawyku, wymaga czasu, uwagi i zaangażowania tylko na początku. Przejście na weganizm ułatwiają:

  • Odpowiednia motywacja, czyli znalezienie powodu zgodnego z osobistym systemem wartości. Może nim być współczucie wobec innych czujących istot, sprawiedliwość, własne zdrowie fizyczne, dążenie do psychicznej spójności lub przywrócenia ekologicznej równowagi Ziemi, tworzące szanse przyszłym pokoleniom.
  • Pozytywne interpretacje, np. traktowanie weganizmu jako „poszukiwania nowych smaków”, zamiast „rezygnacji z mięsa”. Większość potraw mięsnych można zastąpić roślinnymi – żurek świetnie komponuje się z podsmażonym, wędzonym tofu, sos do spaghetti można zrobić na rozdrobnionym, uprażonym słoneczniku, a marynowane „śledzie” z boczniaków. Potrawy takie smakują nieco inaczej niż tradycyjne, warto sprawdzić – może lepiej?
  • Wsparcie społeczne i informacyjne – rozmowy z weganami, zapisanie się do ich grup na fejsbuku, konsultacja z wegańską dietetyczką, znalezienie przepisów na roślinne odpowiedniki ulubionych potraw w Internecie.
  • Odporność na wegefobię – wybór diety roślinnej podważa sposób myślenia i życia osób jadających mięso, może więc spotkać się z ich niezrozumieniem lub krytyką.
  • Otwartość i odwaga testowania przekonań, takich jak to, że weganizm jest ekskluzywny lub drogi. Produkty wegańskie (tj. zamienniki mleka, mięsa, serów) można kupować online, wydając za jednym razem sporo, lecz oszczędzając na codziennych zakupach. Dzięki wzrostowi popularności, stają się one coraz łatwiej dostępne i tańsze.
  • Metoda kolejnych kroków i łagodność wobec siebie – można zacząć od paru wegańskich dni w tygodniu, próby urządzenia wegetariańskich świąt. Nie warto zniechęcać się „wpadkami”, typowymi dla każdej znaczącej zmiany.
  • Radość z niewielkich osiągnięć – takich jak to, że goście zajadali się smalcem z fasoli, a banany z grilla były wyśmienite.

***

Rozszerzona wersja tekstu, który ukazał się w Poradniku Psychologicznym Ja My Oni, tom 27

Ja My Oni „Jak nie oszaleć w szalonym świecie” (100122) z dnia 07.08.2017; Swoi i obcy; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Zamglenie mięsizmem"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną