Bo mam wybór
Czy słusznie człowiek powinien uważać zdrowie za swoją fundamentalną potrzebę i największą wartość w życiu?
Trudno z tym dyskutować. Jednak kiedy każdego dnia wchodzę do pracy w Centrum Onkologii i przed drzwiami widzę ludzi palących papierosy, to mam wątpliwość.
Chodzi mi jednak o to, czy możliwa jest zmiana hierarchii wartości w zależności od stanu zdrowia? Małżeństwo cierpi na bezpłodność, ale życie bez potomstwa nie musi być przegrane. Utrata wzroku czy słuchu nie przekreślają tego, że nadal można rozwijać się twórczo.
Teoretycznie dużo rzeczy jest możliwych, a w praktyce różnie to wygląda. Choroby weryfikują wiele zasobów osobistych i społecznych, dzięki którym człowiek lepiej lub gorzej potrafi się odnaleźć w sytuacji trudnej. Nie jest to łatwe, kiedy jest skazany na pomoc innych i żyje z różnymi ograniczeniami. Bo jak zaakceptować brak potomstwa, kiedy wszyscy wokół zadają pytanie: Kiedy będziecie mieć dziecko? Dużo zależy od otwartości na przyjęcie pomocy, sposobu wartościowania swojego życia, samooceny, optymizmu, ale również od otoczenia, które czasami zamiast pomagać – przeszkadza. O ile byłoby łatwiej, gdyby wszyscy potrafili uszanować emocje innych, ich prawo do przeżycia żałoby po stracie swoich marzeń, pragnień. Znam wielu, którzy potrafili przewartościować swoje życie. Ale znam też osoby, które utknęły w sytuacji trudnej i w niej pozostały, żywiąc do świata złość, a nawet nienawiść. Nie ma łatwych scenariuszy i w kryzysach każdy doświadcza szczególnej weryfikacji osobistych zasobów.
Czy te zasoby można znaleźć w sobie łatwo i szybko? Czy raczej trzeba je kumulować od najmłodszych lat?
Nieraz w pierwszej chwili człowiek nie ma do nich dostępu, musi minąć trochę czasu, żeby mógł z nich skorzystać.