„Księga hygge. Jak zwolnić, kochać i żyć szczęśliwie”, „Lykke. Po prostu szczęście” czy „Lagom. Szwedzka sztuka życia” – te rozchwytywane poradniki zawierają rozdziały poświęcone temu, że dobre relacje z innymi ludźmi wzbogacają nasze życie. Ich autorzy twierdzą, że dzięki przyjaciołom można stać się szczęśliwszym. Sugerują, że od szczęśliwych przyjaciół można uszczknąć trochę pozytywnej energii. Łatwo powiedzieć. Ale jak to działa?
Informacja w minie
Z doświadczenia wiemy, że nastroje się udzielają – zwłaszcza te ludzi bliskich. Ewolucja wyposażyła Homo sapiens w umiejętność błyskawicznego reagowania na ekspresję emocji malującą się na twarzy innych osób. Pierwotnie służyło to zapewne temu, by matka mogła dostroić się emocjonalnie do swojego dziecka i odpowiednio reagować na jego potrzeby. Z czasem ta zdolność rozszerzyła się na inne osoby dorosłe w obrębie rodziny, później na przyjaciół i w końcu na nieznajomych. Być może pozostałością tego cyklu jest to, że do dziś „robimy się bardziej osowiali w towarzystwie smutnych członków rodziny aniżeli w towarzystwie smutnych nieznajomych” – jak napisali w książce „W sieci. Jak sieci społeczne kształtują nasze życie” lekarz i socjolog Nicholas A. Christakis oraz politolog James H. Fowler.
Ekspresja emocji i umiejętność ich odczytywania wykształciła się wcześniej niż mowa. Emocje pełniły rolę ostrzeżenia („Słyszę wroga; boję się”) lub pozwalały podtrzymać relacje społeczne („Jestem szczęśliwy; trzymaj się mnie”). Ale nawet kiedy Homo sapiens nauczył się komunikować werbalnie, wciąż doskonalił się w rozumieniu mimiki i przy okazji również w synchronizacji zachowania z innymi ludźmi.