Katarzyna Czarnecka: – Kim jesteś?
Mike Urbaniak: – Jestem gejem, który mieszka w tym nieszczęsnym kraju i próbuje jakoś pchać go do przodu.
Parę miesięcy temu odpowiedziałbyś inaczej?
Pytasz o to, czy sytuacja, która jest teraz w Polsce, powoduje, że gejostwo staje się kluczowym elementem mojej tożsamości? Nie. Gejowska tożsamość jest dla mnie fundamentalnie ważna, od kiedy pamiętam.
Co to znaczy: gejowska tożsamość?
To znaczy identyfikowanie się z grupą ludzi nieheteronormatywnych, z którymi dzielę los. On jest wspólny bez względu na to, czy ktoś mieszka w Warszawie, Amsterdamie czy Teheranie. To jest także historia osób nieheteronormatywnych – nasza walka, nasza emancypacja, nasze doświadczenie – oraz bardzo bogata kultura, specyficzny język, system znaków. Mam tu, widzisz, pod ręką taką gejowską półeczkę, na której stoi na przykład opasły tom pod tytułem „Geje i lesbijki. Życie i kultura” pod redakcją Roberta Aldricha i sporo innych książek. One opowiadają o naszym niełatwym życiu i wspaniałym dorobku. Ja się z nim identyfikuję, to właśnie znaczy dla mnie bycie gejem. Myślę, że to znaczy też bycie Innym.
Przez duże I?
Tak.
Odrębnym jak wasza kultura?
To jest ważna debata w łonie świata nieheteronormatywnego: asymilacja czy oddzielność? Działacze organizacji LGBT+ najczęściej prą do asymilacji. Jesteśmy tacy sami – mówią – jak wy, w związku z tym chcemy mieć takie same prawa. I to prawda. Ale z drugiej strony jesteśmy i zawsze będziemy inni: często inaczej funkcjonujemy, inaczej myślimy, inaczej poruszamy się po świecie. Ta inność jest w nas zakodowana.
Oczywiście nie jest to kwestia genów, tylko wynik socjalizacji, doświadczenia tego, czym jesteśmy od dzieciństwa bombardowani, tego, co słyszymy na temat osób nieheteronormatywnych.