Błysk. Trzask. Impuls elektryczny pomknął między splątanymi autostradami szlaków nerwowych. Błysk. Trzask. Błysk. Trzask. W kłębowisku neuronów jarzą się sygnały aktywności komórek. O czym świadczą? Może o tym, że w tłumie znajomych dostrzegłeś znajomą twarz? A może o strachu przed upadkiem na nierównym chodniku i dramatycznej walce o utrzymanie równowagi?
Każda czynność, myśl i każdy gest sprowadza się w naszym mózgu w zasadzie do tego samego – przepływu elektrycznych impulsów. Każda komórka nerwowa, czyli neuron, ma własną elektrownię i okablowanie: impulsy płyną przez wypustki włókien nerwowych – dendryty i aksony. Tak komunikuje się z innymi neuronami. By jednak między nimi zaiskrzyło, potrzeba czegoś więcej niż tylko elektryczności. Musi być chemia.
Trzeba być w sieci
Komórki nerwowe nie lubią samotności. Muszą cały czas być w sieci, wiedzieć, co dzieje się u innych, gadać, plotkować, przekazywać sobie nawzajem strzępy informacji, które składają się na skomplikowaną aktywność mózgu. Od tego zależy ich być albo nie być. Neurony, które wypadną z informacyjnego obiegu, giną. Dlatego nie można sobie pozwolić na zepchnięcie na peryferie. Trzeba się łączyć, trzeba szukać, trzeba być. Każdy aktywny neuron ma połączenia z ogromną liczbą innych, czasem nawet dziesięcioma tysiącami komórek nerwowych.
Łączy się z nimi za pomocą aksonów – włókien przewodzących sygnały z jądra komórki na zewnątrz i dendrytów odbierających informacje, które docierają do neuronu. Gdybyśmy mieli zdolność przejrzenia tej skomplikowanej sieci połączeń i wejrzenia w takie aksonowo-dendrytowe połączenie w dużym powiększeniu, zobaczylibyśmy, że pomiędzy wypustkami znajduje się blisko 20-nanometrowa przestrzeń.