Niezbędnik

Zbrodniczy umysł

Osobowość oraz poziom rozwoju umysłowego i moralnego indywidualnego człowieka ocenić można na podstawie kształtu czaszki. Osobowość oraz poziom rozwoju umysłowego i moralnego indywidualnego człowieka ocenić można na podstawie kształtu czaszki. Robert Llewellyn / Corbis
Czy mózg kryminalisty różni się czymś od mózgu praworządnego obywatela? A jeśli tak, czy jest to skaza wrodzona czy nabyta?
Głowa samego Cesare Lombroso (w formalinie), włoskiego kryminologa i psychiatry, na wystawie w Bolonii, 1978 r.Romano Cagnoni/AN Głowa samego Cesare Lombroso (w formalinie), włoskiego kryminologa i psychiatry, na wystawie w Bolonii, 1978 r.
Eksponat z muzeum antropologii kryminalnej, założonego przez Lombroso w 1876 r.Alessandro Albert/Getty Images/FPM Eksponat z muzeum antropologii kryminalnej, założonego przez Lombroso w 1876 r.
Hank Grebe/Purestock/Corbis

W latach 90. prowadziłem przez kilka lat wykłady dla dość niekonwencjonalnej grupy studentów. Byli nimi pensjonariusze więzienia o zaostrzonym rygorze, o sielankowej nazwie Wielka Łąka (Great Meadow) w wiosce Comstock leżącej w górzystej, północnej części stanu Nowy Jork. Doświadczenie to nie czyni mnie kryminologiem, jednak wieloletnia obserwacja tych nietypowych studentów wzbudziła we mnie pewne refleksje na temat psychologicznego podłoża zbrodni.

Nie byli oni może typowymi więźniami i w swej instytucji penitencjarnej stanowili intelektualną elitę – mieli maturę. W większości byli to zupełnie normalni, a często sympatyczni ludzie niezdradzający żadnych oznak kryminalnej osobowości.

Natura czy kultura

Jak trafili na drogę przestępstwa? Najrozmaiciej – z szeroko pojętych przyczyn społeczno-towarzyskich, z młodzieńczej głupoty lub z powodu błędnych decyzji biznesowych. Jednym z nich był przystojny młody chłopak, który w odruchu osobliwie pojętej lojalności przyjacielskiej pomógł swemu szkolnemu koledze wymordować całą jego rodzinę. Różne z tych przyczyn często się ze sobą mieszały i oczywiście próba wzbogacenia się przez handel narkotykami może uchodzić za przejaw głupoty, a jednocześnie wpływu środowiska. Prawa stanu Nowy Jork uzależniają wysokość kary za to przestępstwo od ilości przechwyconego w czasie aresztowania narkotyku, toteż do Comstock trafiali na ogół najbardziej przedsiębiorczy i inteligentni dilerzy skazani jak za zabicie matki.

Także wpływem środowiska, kultury i wychowania wyjaśnić można zbrodnie popełnione w rewanżu lub w obronie swego dobrego imienia. Bardziej interesować nas tu będą jednak dwie pozostałe grupy – nazwałem ich sprawcami przestępstw gorących i zimnych. I jedni, i drudzy demonstrowali cechy osobowości odbiegające od powszechnie akceptowanej normy.

Ci pierwsi byli osobnikami o krótkim loncie, mającymi trudności z kontrolowaniem swych emocji, co w połączeniu z panującą w niektórych środowiskach kulturą honoru stanowiło mieszaninę wybuchową. Drudzy, ukazujący typowe znamiona psychopatii, mieli dobrze rozwiniętą samokontrolę, przejawiali skłonność do manipulowania innymi ludźmi i swe zbrodnie popełniali metodycznie i z premedytacją. Był wśród nich starszy pan, który zwrócił na siebie uwagę prokuratury po starannie wyreżyserowanych dwóch zabójstwach kochanków swej żony. Zazdrosny mąż odsiadywał dożywocie, czytając w wolnych chwilach dzieła Fryderyka Nietzschego. Był wzorowym studentem.

W opisanych wyżej wnioskach z więziennych obserwacji nie ma właściwie nic nowego – są po prostu drobnym przyczynkiem do toczącej się od wieków debaty na temat tego, czy na ludzkie zachowania większy wpływ wywiera biologia czy środowisko? Czy przestępcami się rodzimy, czy stajemy w wyniku niekorzystnych środowiskowych bodźców? Różni myśliciele proponowali rozmaite odpowiedzi, a prawda wydaje się taka, że naszym postępowaniem kieruje zarówno natura, jak i kultura. W kwestii biologicznych uwarunkowań sprzyjających aspołecznym zachowaniom nauka ma dziś jednak nieco więcej do powiedzenia i wydaje się zbliżać do wyjaśnienia podłoża zarówno gorących, jak i zimnych zbrodni.

Urodzeni kryminaliści

Kontrowersja na temat biologicznego podłoża przestępczości zaczęła przybierać naukowy charakter w XIX w., kiedy niemiecki medyk Franz Joseph Gall ogłosił teorię, że osobowość oraz poziom rozwoju umysłowego i moralnego indywidualnego człowieka ocenić można na podstawie kształtu czaszki. Koncepcję tę, stosunkowo szybko uznaną za pseudonaukową, nazwał kraniologią, zaś ogólniejsza teoria głosząca, że rozmaite funkcje umysłowe kontrolowane są przez określone, precyzyjnie zlokalizowane obszary kory mózgowej, znana jest jako frenologia (art. s. 13). Podczas gdy Gall mylił się w kwestii praktycznych konsekwencji swych idei, to sama koncepcja specjalizacji poszczególnych rejonów mózgu została w przyszłości potwierdzona przez neurologów.

Inaczej sprawa się miała z hipotezami słynnego włoskiego kryminologa i psychiatry Cesare Lombroso, który w czasie przeprowadzania w 1871 r. sekcji zwłok notorycznego bandyty nazwiskiem Giuseppe Villela doznał olśnienia, kontemplując kształt jego głowy. Zauważył bowiem, że przypomina mu ona czaszkę „małp, gryzoni lub ptaków”. Tak narodziła się teoria dziedziczenia skłonności przestępczych, a człowiek o „kryminalnej osobowości” może zostać rozpoznany na podstawie fizycznych defektów świadczących o jego atawistycznej dzikości.

Kryminaliści byli bowiem – w przekonaniu Lombroso – osobnikami, u których nastąpił swego rodzaju ewolucyjny regres pozbawiający ich części człowieczeństwa. Symptomami tego regresu miało być, wśród innych cech, cofnięte czoło, nienormalny rozmiar uszu, nadmierna długość rąk oraz niesymetryczne rysy twarzy. „Urodzeni kryminaliści” cechowali się ponadto podwyższoną odpornością na ból, moralnym niedorozwojem, impulsywnością, mściwością i okrucieństwem. Często wykazywali też przedziwne upodobanie do tatuowania swego ciała. „Urodzonych kryminalistów” nie można było leczyć i należało ich jedynie eliminować ze społeczeństwa. Stanowili kastę podludzi, do których grona ideolodzy faszyzmu dołączyli wkrótce wiele innych grup – homoseksualistów, osoby psychicznie chore i przedstawicieli całych grup etnicznych niemogących wylegitymować się nordyckim pochodzeniem. To, że w połowie XX w. nauka popadła w przeciwną skrajność i wszelkie teorie odwołujące się do biologii jako podłoża ludzkiego charakteru stały się, mówiąc oględnie, wysoce niepopularne, było w dużej mierze reakcją na zbrodnie faszyzmu.

Nie była to jednak reakcja czysto emocjonalna i za wszechwładnie panującym potem determinizmem społecznym kryła się marksistowska wizja świata. Według zwolenników Marksa znaczenie biologii w kształtowaniu ludzkiej osobowości było marginalne i właściwie ograniczało się do trywialnych cech anatomicznych. Umysł, charakter, moralność kształtowane są całkowicie przez środowisko, czyli wychowanie oraz „całokształt stosunków społeczno-ekonomicznych”. Stanowisko takie miało praktyczne konsekwencje, gdyż pozwalało wierzyć, że radykalna zmiana systemu politycznego (a zatem i społeczno-ekonomicznego) skutkować będzie zmianami ludzkiej osobowości. Nowy człowiek, żyjący w warunkach dobrobytu i społecznej sprawiedliwości, pozbawiony zostanie przestępczych skłonności, które w kapitalizmie są przejawem buntu przeciw panującej wszechwładnie opresji.

Społeczny determinizm był doktryną budzącą optymizm – podczas gdy na kompozycję naszych genów, kolor włosów czy karnację nie mamy żadnego wpływu, to środowisko powinniśmy zmieniać tak, by zapewnić ludziom szczęście. Kilka takich prób zostało podjętych ze znanym katastrofalnym skutkiem…

Geny psychopaty

W drugiej połowie XX w. w nauce o człowieku, a szczególnie w neurologii i psychiatrii, dokonał się postęp, który nie pozwalał całkowicie odseparować analizy ludzkich zachowań od biologii. Zilustrować to możemy przykładem ułomności bądź mówiąc neutralnym językiem nauki: kondycji zwanej psychopatią. Psychiatrzy dawno odkryli, że od 1 do 3 proc. typowej ludzkiej populacji stanowią osobnicy pozbawieni zdolności empatii oraz przymiotu powszechnie zwanego sumieniem.

Nazwano ich psychopatami, choć naukowcy (aby zmylić laików) wolą posługiwać się terminem osobowość dyssocjalna i definiują psychopatię jako zaburzenie struktury osobowości wiążące się z obecnością trzech deficytów psychicznych: zmniejszoną zdolnością do lęku, uczenia się i nawiązywania relacji interpersonalnych. Psychopatia często w wieku dojrzewania przeistacza się w socjopatię manifestowaną przez trwałe zachowania antyspołeczne.

Socjopaci stanowią prawdziwy postrach społeczeństwa, gdyż ich brak emocjonalnej więzi z innymi ludźmi, częstokroć normalna lub nawet wysoka inteligencja połączona z egocentryzmem pozwala im manipulować innymi ludźmi, których traktują jak obiekty służące zaspokojeniu własnych celów. Nie będzie zatem faktem zaskakującym, że wśród osób skazanych za poważne przestępstwa stanowią oni aż 25 proc. Spośród nich rekrutują się też najczęściej seryjni mordercy, szczególnie trudni do schwytania, gdyż ich ofiary są przypadkowe, zaś sposób działania starannie przemyślany.

Skąd się biorą i jak ich zidentyfikować? Na to pierwsze pytanie „postępowi” uczeni odpowiedzą tradycyjnie, że – tak jak inni dewianci – są oni ukształtowani przez środowisko. Długoletnie badania wykazały jednak, że pewne towarzyszące psychopatii zachowania mają wyraźne podłoże neurologiczne, a być może genetyczne. Psychopaci mogą, na przykład, popadać w szalony gniew i uspokajać się w ciągu kilku sekund, zapadać w natychmiastowy sen po położeniu się do łóżka, według niektórych badań posiadają osłabiony zmysł węchu, zaś inne obserwacje sugerują, że są odporni na zaraźliwe ziewanie. Zaś pierwsze symptomy osobowości dyssocjalnej pojawiają się już w dzieciństwie w postaci bardzo okrutnych zachowań wobec zwierząt.

W miarę postępu genetyki niektórzy badacze zaczęli zastanawiać się, czy z psychopatią bądź antyspołecznymi zachowaniami o innym podłożu nie wiążą się zatem określone uwarunkowania genetyczne. Na początku lat 90. z inicjatywą zwołania naukowej konferencji zatytułowanej „Czynniki genetyczne a przestępczość: ustalenia, zastosowania i implikacje” wystąpił psychiatra z University of Maryland David Wasserman, lecz natychmiast stał się przedmiotem politycznego ataku „sił postępowych”. Ich rzecznicy twierdzili, że jedynym celem spotkania jest próba stygmatyzacji biednych młodych mieszkańców czarnych slumsów, których państwo będzie następnie zmuszać do farmakologicznej kuracji. Choć konferencja została w konsekwencji odwołana, to jednak udało się ją zorganizować po kilku latach – obrady odbywały się przy akompaniamencie protestacyjnych demonstracji. Czasy bowiem zaczęły się zmieniać i biologia stopniowo wracała do łask w debacie na temat przestępczości.

Racjonalne płaty, emocjonalna kora

Znalezienie związku pomiędzy DNA a kryminalnym zachowaniem jest zadaniem bardzo trudnym, gdyż nie tylko na rozmaite predyspozycje wpływ może mieć bardzo wiele rozrzuconych po chromosomach genów, lecz też i łańcuch przyczynowo-skutkowy jest dość długi i niejednoznaczny. Geny, zanim odcisną swoje piętno na zachowaniu, muszą ukształtować mózg i wydaje się sensowne rozpoczęcie badań od poszukiwania neurologicznego, a nie genetycznego podłoża przestępczych zachowań.

Nie tak jeszcze dawno możliwość czytania ludzkich myśli wydawała się domeną s.f., a nie poważnym naukowym przedsięwzięciem. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat stało się to jednak możliwe – oczywiście, jeśli czytanie myśli traktujemy metaforycznie – jako korelowanie neurologicznej aktywności mózgu z określonymi emocjami lub zachowaniami.

Jeden z pionierów nowej dyscypliny badawczej nazwanej neurokryminologią, który obecnie jest profesorem i szefem Wydziału Kryminologii w University of Pennsylvania w Filadelfii, to prof. Adrian Raine. Od blisko 30 lat prowadzi on badania mające pomóc w zrozumieniu neurologicznego podłoża przestępczości. Pochodzący z Wielkiej Brytanii Raine swą kryminologiczną karierę rozpoczął jako psycholog więzienny i na tym stanowisku miał sposobność dokonać obserwacji znacznie bardziej wnikliwych niż te, na które pozwolił mi mój więzienny epizod w Comstock. Miał także innego rodzaju osobiste doświadczenie – sam, jako nastolatek, był przez pewien czas członkiem młodzieżowego gangu. Dziś jest przekonany, że za to, iż wielu jego kompanów wybrało karierę kryminalną i trafiło na długo do więzienia, zaś on ukończył studia i został profesorem, odpowiedzialne jest nie środowisko czy społeczeństwo (ponieważ były one w ich przypadku bardzo podobne), lecz wewnętrzne (wrodzone?) predyspozycje.

Mając na poparcie swych poglądów wyniki własnych badań, a także dziesiątków innych naukowych publikacji, Raine twierdzi, że choć Cesare Lombroso nie był szczególnie skrupulatnym uczonym, to w jednej kwestii miał, częściowo przynajmniej, słuszność: mózgi kryminalistów częstokroć różnią się swą strukturą od mózgów większości przestrzegających prawo obywateli. Są to różnice subtelne, lecz istotne.

Badając więźniów odsiadujących karę za morderstwo, Raine odkrył np., że zabójcy, którzy działali pod wpływem chwilowego impulsu, obdarzeni są, częściej niż reszta populacji, kiepsko funkcjonującymi obszarami kory przedczołowej. Te położone w przedniej części kory mózgowej struktury uważane są za siedlisko wyższych funkcji umysłowych, takich jak m.in. konformizm społeczny, myślenie, planowanie, ocena emocji i sytuacji oraz ocena konsekwencji działań. Ośrodki kory przedczołowej połączone są bezpośrednio ze starszymi ewolucyjnie rejonami mózgu – takimi jak ciało migdałowate, które z kolei związane są w istotny sposób ze stanami emocjonalnego wzbudzenia, wśród nich strachem i agresją.

Wszyscy obdarzeni jesteśmy gwałtownymi instynktami, lecz przed podjęciem zainspirowanych przez ciało migdałowate agresywnych działań chroni nas właśnie kora przedczołowa, która mityguje spontaniczne akty przemocy, jak gdyby przepuszczając prymitywne impulsy przez filtr rozumu. Kiepskie funkcjonowanie tego filtra może leżeć u podłoża gorących zbrodni.

Nieustraszone dzieci

Inny typ przestępców cierpi, przeciwnie, na deficyt zdolności emocjonalnych. Wielu wśród nich wykazuje cechy psychopatycznej osobowości i Raine poddał psychologicznym badaniom tę właśnie grupę wybraną spośród zabójców. Zastosował klasyczny test zbudowany na moralnym dylemacie – badane osoby mają wyobrazić sobie, że kryją się w piwnicy domu w mieście, do którego wkraczają wrodzy żołnierze z zamiarem wymordowania całej ludności. Wśród ukrywających się jest kobieta z małym dzieckiem, które zaczyna płakać. Co robić? Czy zabić dziecko, zanim jego płacz zwabi wroga, czy też pogodzić się z tym, że wszyscy zginą?

W teście tym nie chodzi o właściwą odpowiedź, lecz jedynie o sprawdzenie, co dzieje się w mózgu – podglądanym za pomocą skanera fMRI – w czasie rozważania tego drastycznego dylematu. Jak wynika z badań Raine’a, u normalnych osób stanowiących grupę kontrolną bardzo wysoką aktywność wykazują emocjonalne centra mózgu (a więc i ciało migdałowate), natomiast wśród psychopatów ciało migdałowate było znacznie mniej aktywne – tym słabiej, im bardziej zaawansowana była ich psychopatia. Decyzję w tej drażliwej kwestii podejmowali z zimnym wyrachowaniem. Analiza zapisów zdjęć budowy mózgu wykazała u tych zimnych zbrodniarzy również zmniejszenie rozmiarów ciała migdałowatego.

No dobrze – powiedzieć może wyznawca społecznego determinizmu – a skąd wiemy, że np. redukcja rozmiarów ciała migdałowatego nie jest cechą nabytą pod wpływem wychowania i środowiska? Takiej możliwości zdają się jednak przeczyć wyniki innych badań Raine’a, których przeprowadzenie wymagało 20 lat. W 1986 r. poddał on 1,8 tys. trzyletnich dzieci z wyspy Mauritius testom, w czasie których wywoływał u nich tzw. lęk antycypacyjny.

Eksperyment polegał na tym, że kiedy dzieci słuchały dźwięku z głośnika, co pewien czas dobywał się z niego budzący strach hałas, zawsze poprzedzany tym samym neutralnym tonem. Po pewnym czasie dzieci wiedziały już, że po tym tonie nastąpi przerażający zgrzyt, i nauczyły się bać zawczasu, jeszcze przed jego emisją. Nie wszystkie jednak wykazywały ten antycypacyjny lęk z równą intensywnością. Niektóre pozostały nieustraszone. Kiedy Raine odwiedził te same dzieci po 20 latach i sprawdził, jak się im wiedzie, okazało się, że te nieustraszone w znacznie większej proporcji popadły w konflikt z prawem.

Neurokryminologia ma, rzecz jasna, swoich krytyków. Niektórzy z nich, zupełnie zresztą słusznie, twierdzą, że, po pierwsze, obserwacje Raine’a i innych badaczy wskazujące na związek pomiędzy defektami lub odmiennościami neurologicznymi i predyspozycją do przestępstw mają jedynie charakter statystyczny, a nie przyczynowo-skutkowy. Po drugie zaś, nawet jeśli Raine ma słuszność, w praktyce ma to niewielkie znaczenie, ponieważ nie można nikogo zamknąć prewencyjnie do więzienia na podstawie wykrytej statystycznej skłonności.

Niezupełnie się z tymi krytykami zgadzam. Rzeczywiście, nie wszyscy psychopaci wchodzą na drogę przestępstwa i kończą w zakładzie penitencjarnym. Wielu zostaje np. biznesmenami, wśród których proporcja psychopatów jest kilkakrotnie wyższa niż w całym społeczeństwie. Sugeruje to jednak, że właściwe pokierowanie wychowaniem i edukacją osób o wrodzonych antyspołecznych tendencjach, a także stosowne doradztwo zawodowe, zredukować mogą liczbę tych spośród nich, którzy zostają zbrodniarzami.

Aby poddać ich takiemu szczególnemu nadzorowi, trzeba jednak wiedzieć, kto należy do zagrożonej grupy. Podobnie rzecz ma się z możliwością prewencji. Nie zawsze musi być ona związana z drastycznym naruszeniem swobód obywatelskich osób wykazujących psychopatyczne zaburzenia. Wiele z nich, obarczonych np. skłonnościami pedofilskimi bądź będących potencjalnymi seryjnymi mordercami, może poszukiwać pomocy i zdecydować się np. na dobrowolne poddanie prewencyjnemu monitoringowi mózgu.

Niezbędnik Inteligenta „Zrozumieć mózg” (100071) z dnia 15.04.2013; Mózg z problemami; s. 53
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną