Rolnictwo stanowi jedną z tych aktywności człowieka, które wywierają negatywny wpływ na środowisko. I nie chodzi wyłącznie o stosowanie ogromnych ilości nawozów, środków ochrony roślin czy o monokultury, czyli wielkie pola obsiane np. tylko pszenicą. Każda bowiem działalność rolnicza polegająca np. na wysiewaniu zbóż czy sadzeniu warzyw prowadzi do znacznego ograniczenia fauny i flory. Pięknie wyglądające poletko rolnika, nawet tzw. ekologicznego, to biologiczna pustynia w porównaniu z łąką, lasem, o tropikalnej dżungli nie wspominając. Rolnictwo ma też swój znaczący wkład w globalne ocieplenie – szacuje się, że odpowiada za emisję nawet 30 proc. gazów cieplarnianych powstałych na skutek działalności człowieka.
A za jakiś czas przybędzie ok. 2 mld osób do wyżywienia. To gigantyczna liczba, tymczasem już teraz cierpi z powodu głodu i niedożywienia jeden na każdych siedmiu mieszkańców Ziemi. Ale jak wyprodukować więcej żywności, by jednocześnie nie zwiększać negatywnego wpływu rolnictwa na środowisko naturalne i klimat planety? I skąd wziąć nowe tereny pod uprawy, jeśli nie chcemy niszczyć lasów tropikalnych? Już teraz rolnictwo wykorzystuje ok. 37 proc. powierzchni wszystkich lądów, a przecież nowi mieszkańcy Ziemi będą musieli gdzieś mieszkać.
Nadzieja w GMO
Całą serię publikacji na ten temat, pod wspólnym tytułem „Bezpieczeństwo żywnościowe”, zamieścił prestiżowy tygodnik „Science” w 2010 r. Głos zabrali wybitni naukowcy. Konkluzja tekstów jest właściwie jedna: nie jesteśmy skazani na katastrofę, ale uporanie się z problemem wyżywienia 9 mld ludzi będzie wymagało zmiany zachowań wszystkich oraz ogromnego wysiłku ze strony świata nauki, polityki i biznesu.