Nauka nie wynalazła dotąd recepty na długie i zdrowe życie. Nie potrafi też zadowalająco zaradzić problemom, jakie przynosi zaawansowany wiek. Jeśli ktoś dożywa stu lat w dobrej kondycji i nadal jest samodzielny, zawdzięcza to bardziej własnym genom niż medycynie. Są to i tak pojedyncze przypadki.
Ludzi w podeszłym wieku przybywa. Liczba mieszkańców Ziemi zbliża się do 8 mld i będzie biła kolejne rekordy nie tyle z uwagi na przyrost naturalny, co wydłużającą się linię życia. Coraz więcej z nas przekroczy nieosiągalną jeszcze pół wieku temu granicę 100 lat i choć to powód do satysfakcji, jest wielkim bólem głowy dla świata. Jak zapewnić tej armii starców zdrowe życie? Jak powstrzymać lawinowo rosnące koszty ich leczenia? Starość to nie tylko niedołęstwo, zaniki pamięci i otępienie wymagające stałego nadzoru; to również inne choroby przewlekłe: cukrzyca, nowotwory, niewydolność serca, nadciśnienie, osteoporoza.
Oswoić starość
Czy systemy opieki zdrowotnej są przygotowane, by radzić sobie z tymi problemami? Nie, bo zostały stworzone głównie do walki z chorobami zakaźnymi i od tamtej pory ewoluują powoli, jakby trudno im było sprostać wymogom zmieniających się czasów. A cena, jaką płacimy za postęp cywilizacyjny, jest coraz wyższa.
Na przełomie XIX i XX w., a więc 50 lat przed początkiem ery antybiotyków, nasi przodkowie umierali najczęściej na skutek infekcji: zapaleń płuc, gruźlicy, biegunek. Nowotwory w tym globalnym rankingu śmierci były dopiero na ósmym miejscu. Odkąd medycyna radzi sobie z zarazkami, choroby nowotworowe poszybowały na drugą pozycję, rywalizując z wciąż najbardziej rozpowszechnionymi chorobami serca. Wkrótce zostaną liderem wśród głównych zabójców, ponieważ leczenie miażdżycy i zawałów przynosi w ostatnich latach znacznie lepsze rezultaty i łatwiej nad nimi zapanować, modyfikując jedynie styl życia.