Zastępy dobrze urodzonych
Gdzie leży granica ulepszania ludzkiego gatunku?
[Tekst ukazał się 24 lutego 2015 roku w Niezbędniku Inteligenta]
Pomysł zrodził się zupełnie niewinnie w głowie Nicolasa Venette’a (1622–98), francuskiego lekarza z La Rochelle. W rozważaniach zatytułowanych „Obraz miłości małżeńskiej” doszedł do wniosku, że skoro królowie dobierają sobie małżonków dla dobra ojczyzny, to poddani powinni dobierać się w pary tak, by ich potomstwo cieszyło się zdrowiem i siłą fizyczną przednich wojowników dla dobra króla i królestwa. Venette nie byłby rzeczywistym prekursorem eugeniki, gdyby nie marzyło mu się poznanie przyczyn, dlaczego wokół „tyle osób niskiego wzrostu, cherlawych i niekształtnych” oraz skąd biorą się „silni, rośli, sprawni i odporni duchowo”. Wiedza ta konieczna była do sterowania wybranymi cechami przy kojarzeniu małżeństw.
Śladami Venette’a poszedł francuski filozof doby oświecenia Nicolas de Condorcet. Sądził on, że doskonalenie człowieka może przedłużyć mu życie w nieskończoność. Chciał to przyspieszyć, podobnie jak u ras zwierząt domowych, poprzez odpowiedni dobór rodziców. Jeszcze dalej posunął się Nicolas Restif de la Bretonne, postulując u zarania pierwszej Republiki Francuskiej zawieranie małżeństw i płodzenie potomstwa w obrębie najbliższej rodziny. Sądził on błędnie, że w ten sposób przyspieszy się utrwalanie dobrych cech u przyszłych obywateli.
Dopiero w 1883 r. Francis Galton, zresztą kuzyn Karola Darwina, ukuł dla tych idei termin eugenika lub eugenizm (od greckiego eugenes – dobrze urodzony). Pomysł ulepszania gatunku ludzkiego szczególnie przypadł do gustu socjalistom. Łączył bowiem naukowe podejście z aspektem społecznym i obiecywał poprawę doli ludzkości.