Niezbędnik

Trzeci przewrót

Zygmunt Freud i jego rewizja natury człowieka

Zygmunt Freud pozuje rzeźbiarzowi Oscarowi Nemonowi, 1930 r. Zygmunt Freud pozuje rzeźbiarzowi Oscarowi Nemonowi, 1930 r. Ullstein Bild / Getty Images
Gdy Albert Einstein wytyczał nową drogę myśleniu o przestrzeni, czasie i grawitacji, wiedeński lekarz Zygmunt Freud rewidował wiedzę o istocie człowieczej natury.
Anna FreudBEW Anna Freud
Alfred AdlerBEW Alfred Adler
Carl Gustaw JungBEW Carl Gustaw Jung
Karen HorneyBEW Karen Horney
Erich FrommBEW Erich Fromm
Jacques LacanRue des Archives/Forum Jacques Lacan

Stworzoną przez siebie psychoanalizę Freud uznawał za trzeci wstrząs dla miłości własnej naszego gatunku, obok odkrycia Mikołaja Kopernika, że Ziemia nie jest centrum Wszechświata, i teorii Charlesa Darwina opisującej człowieka jako – ledwie – kolejne ogniwo w ewolucji gatunków.

Z młodszym o pokolenie Einsteinem Freud (urodzony w 1856 r.) rywalizował o miano największego umysłu swoich czasów. Mimo różnicy dwóch dekad, w ich losach nie brakuje podobieństw. Obaj Żydzi, wychowani w rodzinach drobnych przedsiębiorców (Einstein na południu Niemiec, Freud – w Austrii). Obaj żyjący ze świadomością własnego geniuszu (Freud, objawiający wybitne talenty językowe, od dzieciństwa naznaczony jakoby przepowiednią, że jego matka da światu wyjątkowego człowieka; Einstein w obszarach humanistycznych radzący sobie słabiej, za to w swojej dziedzinie doceniony wcześniej niż austriacki psychiatra). Obaj opisujący się jako ateiści. Obaj zmuszeni do ucieczki ze swoich krajów w obawie przed hitlerowcami (Einstein kilka lat wcześniej niż Freud).

Spotkali się raz, na krótko, w 1927 r. Einstein, choć sceptyczny wobec psychoanalizy, gorąco podziwiał intelekt Freuda. Na początku lat 30. napisał do niego list, zapraszając do udziału w wymianie myśli naukowców na temat możliwości zapobieżenia wojnie. Freud zastrzegł, że jego przemyślenia w tej dziedzinie mają pesymistyczny wydźwięk. W lekturze trwającej kilka miesięcy korespondencji humanistyczna refleksja Zygmunta Freuda jawi się jako głębsza niż jego wielkiego partnera.

Darwin, kokaina, hipnoza

Według samego Freuda psychoanalizy nie byłoby, gdyby nie pewna wzmianka na przyjęciu. Jeden z mistrzów młodego neurologa Jean-Martin Charcot, psychiatra, słynny w owym czasie dzięki leczeniu tzw. napadów histerii metodą hipnozy, wspomniał, opowiadając o jednej ze swoich pacjentek, że takie przypadki „zawsze są sprawą genitaliów”. Ten epizod miał zwrócić uwagę Freuda na związek między seksualnością a neurozami.

Spostrzeżenie Charcota nie było jednak zawieszone w próżni. Jak podkreślają historycy psychologii Duane i Sydney Ellen Schultz, przekonanie, że Europa schyłku XIX w., w której Freud rozwinął swoją myśl, była pruderyjna i zahamowana, jest błędne. „Chociaż zahamowania seksualne mogły dotyczyć samego Freuda (tuż po 40-tce zarzucił on uprawianie miłości; miał czuć urazę, ponieważ żona zbyt łatwo zachodziła w ciąże) oraz cierpiących na nerwicę kobiet z wyższej klasy średniej, które stały się jego pacjentkami, nie było to jednak nastawienie kulturowe. Ówczesne społeczeństwo wiedeńskie było pobłażliwe obyczajowo. Budziły się namiętności, rozkwitała prostytucja i pornografia”. Już przed Freudem publikowano prace badawcze na temat patologii seksualnej, a nawet seksualności dziecięcej. W 1845 r. niemiecki lekarz Adolf Patze dowodził, że popęd seksualny można wykryć już u 3-letnich dzieci. „Idee Freuda skupiły na sobie tyle uwagi właśnie dlatego, że zawodowy i publiczny Zeitgeist (duch epoki – przyp. red.) były gotowe na ich przyjęcie” – konkludują Schultzowie.

Młody wiedeński medyk pozostawał pod wpływem prof. Charcota, ale wielkie wrażenie robiły też na nim teorie przyrodnicze rozwijane w XIX w. Miał ogromne uznanie dla metod analitycznych stosowanych w chemii i fizyce. Rozważał nawet rozwijanie psychologii na wzór fizyki, przeczuwając, że zjawiska psychiczne mają wiele cech procesów neurofizjologicznych, które leżą u ich podłoża.

Początkowo największe wrażenie robiła na nim myśl Charlesa Darwina. Biblioteka Freuda mieściła wszystkie publikacje twórcy teorii ewolucji, z notatkami na marginesach. Austriaka inspirowało podkreślanie wagi nieracjonalnych aspektów myślenia i zachowania, a także miłości i głodu jako biologicznych czynników, które napędzają działania ludzi. To właśnie pod wpływem lektury Darwina ambitny młody człowiek zaczął studiować medycynę, marząc o karierze naukowej.

Początkowo liczył, że zasłynie dzięki odsłonięciu przed światem dobrodziejstw kokainy. Zetknął się z tą substancją w czasie studiów i zafascynowały go jej domniemane zalety, które poznał, prowadząc liczne eksperymenty na własnym organizmie. Rzeczywiście, jego rozprawa na temat kokainy miała przyczynić się do epidemii jej zażywania w świecie zachodnim aż do późnych lat 20. XX w., co ostatecznie stało się dla Freuda źródłem wielkiej zgryzoty.

W 1886 r. Ernst Wilhelm von Bruecke, profesor, z którym młody neurolog pracował na Uniwersytecie Wiedeńskim, namówił go na otwarcie praktyki lekarskiej. Argument był prozaiczny – widoki na lepsze zarobki. Wcześniej zdolny naukowiec był na tyle ubogi, że z narzeczoną musieli przekładać ślub.

Prof. Bruecke przysłużył się rozwojowi psychoanalizy w jeszcze jeden sposób. To dzięki niemu Zygmunt Freud poznał innego lekarza i badacza Josefa Breuera. Freuda zafascynowała jego praca z pacjentką, która do historii przeszła jako Anna O. Młoda kobieta po śmierci ojca zaczęła odczuwać dolegliwości, które dziś nazwalibyśmy psychosomatycznymi – bóle głowy, częściowe paraliże, utratę wrażliwości zmysłowej. Nie była też w stanie pić. Gdy jednak opowiedziała lekarzowi, że widziała kobietę, która pozwalała pić psu ze szklanki, co ją straszliwie zdegustowało, problem ustąpił. Wykorzystując modną metodę hipnozy, Josef Breuer starał się dotrzeć do podłoża pozostałych objawów i poddawał je psychoterapii. Zaburzenia ustępowały. Sam lekarz nazwał ten proces metodą katharsis. Wyjaśniał, że źródłem problemów jest uwięzienie emocji. Ich uwolnienie niosło ozdrowienie.

Przejęty historią Anny O. Freud zaproponował własne wyjaśnienie jej problemów, ale miało ono tak silnie seksualny charakter, że wprawiło Breuera w zakłopotanie. Zdołali jednak wspólnie opisać jej przypadek w wydanych w 1895 r. „Studiach nad histerią”. To pierwsza książka, której autorem był Zygmunt Freud. Rok po jej wydaniu w pismach lekarza po raz pierwszy pojawia się termin psychoanaliza.

Teoria, terapia, metoda

Dziś mianem psychoanalizy określa się trzy osiągnięcia najsłynniejszego psychiatry: stworzoną przez niego teorię normalnego umysłu, teorię nerwic oraz metodę pracy z pacjentami.

Według pierwszej z tych teorii umysł składa się z wrodzonego id, magazynu nieświadomych popędów: seksualnych w swej naturze popędów życia oraz destrukcyjnych popędów śmierci. Seksualne popędy życia manifestują się w formie libido, energii nastawionej na szukanie przyjemności. Energii destrukcji (opisanej w późniejszych latach, po śmierci córki i ukochanego wnuka) Freud nadał nazwę tanatos. Id – tworzące psychikę człowieka od chwili narodzin – zawiera wszystko, co jest dziedziczne i uniwersalne, wspólne ludziom niezależnie od kultury. Nie odróżnia dobra od zła – wie tylko, czego chce, i dąży, by to zrealizować.

Druga struktura umysłu, rozwijające się wkrótce po narodzeniu ego, ma pomagać id w realizacji jego dążeń, ale też je kontroluje. Może zablokować pewne działania lub je opóźnić do czasu pojawienia się bardziej sprzyjających warunków do zaspokojenia popędów.

Kolejna struktura – superego, rozwijane we wczesnym dzieciństwie, zawiera zasady postępowania wpojone przez rodziców i opiekunów za pomocą nagród i kar. Superego to „rzecznik dążenia do doskonałości”.

Teoria nerwic zakłada, że ego reaguje lękiem na przytłaczające żądania. Pierwotne żądania id wywołują lęk neurotyczny. Nieprzestrzeganie nakazów superego skutkuje lękiem moralnym. Lęk realny budzi się wreszcie przez rzeczywiste zagrożenia płynące z zewnętrznego świata. Sposobem na uporanie się z tymi lękami jest dla ego rozwijanie mechanizmów obronnych. Doświadczenie wywołujące zbyt silny lęk można wyprzeć, czyli nieświadomie o nim zapomnieć, usunąć je ze świadomości. Ale wyparcie może być źródłem kolejnych problemów, a po jakimś czasie prowadzić do rozwoju nerwicy.

Sposobem dotarcia do ukrytych w nieświadomości informacji początkowo była dla Freuda hipnoza. Z czasem zastąpił ją jednak metodą swobodnych skojarzeń. Pacjenci mówili, co przychodziło im do głowy, a on szukał w ich słowach ukrytych znaczeń. Największą sławę przyniosła mu jednak analiza snów. Poświęcona tej metodzie książka „Objaśnianie marzeń sennych”, wydana w 1900 r., uważana jest za najlepsze dzieło Freuda – także przez samego autora. To tam zapisał przełomową dla psychologii intuicję, że marzenia senne są spełnieniem życzeń, a także drogą do nieświadomości umożliwiającą poznanie wypartych sekretów psychiki. To właśnie wyparcie – odrzucanie lub wykluczanie niedających się zaakceptować wspomnień i pragnień – Freud mianował królem wszystkich mechanizmów obronnych. W sytuacji terapeutycznej towarzyszą mu opór (zablokowanie lub odmowa ujawnienia trudnych wspomnień w czasie sesji swobodnych skojarzeń) i przeniesienie, czyli przeżywanie przez pacjenta wobec lekarza tych emocji, które odczuwa wobec ważnych dla siebie osób.

Nerwice, sława, cierpienie

„Moim najważniejszym pacjentem byłem ja sam” – przyznawał Freud. Diagnozował u siebie m.in. nerwicę lękową wywołaną nagromadzonym napięciem seksualnym. Przeżywał migrenowe bóle głowy i problemy z oddawaniem moczu, lękał się otwartych przestrzeni. Właśnie z myślą o badaniu siebie rozwinął analizę marzeń sennych, ponieważ nie był w stanie sam siebie badać innymi metodami. Codziennie rano zapisywał swoje sny, a potem szukał swobodnych skojarzeń. W ten sposób uświadomił sobie m.in. silną wrogość wobec ojca i pożądanie matki. Nazwał to zjawisko kompleksem Edypa i uznał, że uniwersalnie przeżywają je wszyscy mężczyźni i dorastający chłopcy.

W wydanej w 1901 r. „Psychopatologii życia codziennego” przyciągający coraz większą uwagę opinii publicznej lekarz opisał kolejny przejaw nieświadomych idei domagających się ekspresji, tzw. pomyłki freudowskie – zdawałoby się przypadkowe przejęzyczenia, które w rzeczywistości są odbiciem prawdziwych, acz niedopuszczonych do świadomości motywów ludzkich. To jedna z koncepcji, która w kolejnych latach szczególnie zawojowała masową wyobraźnię. W 1909 r. Freud po raz pierwszy opuszcza Europę. Zostaje zaproszony do USA na konferencję z okazji 20-lecia Uniwersytetu Clarka. W podróży towarzyszy mu m.in. młody adept psychoanalizy, Szwajcar Carl Gustav Jung. Cieszą się na tę podróż, ale Freud – ze względu na amerykańską pruderię – spodziewa się, że jego teoria z jej seksualnym rdzeniem będzie przyjęta sceptycznie.

Rzeczywiście, początkowo amerykańscy psychologowie akademiccy ignorują psychoanalizę. W kręgach intelektualistów innych dziedzin oraz wśród szerszych rzesz odbiorców trafia ona jednak na podatny grunt. W poprzednich latach idee leczenia rozmową pacjentów z chorobami psychicznymi zyskują aprobatę jako alternatywa dla wcześniejszych somatycznych i raczej mało humanitarnych metod terapii.

Tragedia I wojny światowej tworzy nowe otwarcie dla psychoanalizy, także za oceanem. Amerykańskie elity buntują się przeciwko tradycyjnej kulturze swojego kraju z jej wiarą w wyższość anglosaskiej rasy, moralności i kultury. Podkreślają siłę instynktu seksualnego i zła, jakie niesie ze sobą wyparcie. W ten sposób psychoanaliza już w latach 20. XX w. urasta do rangi wroga numer jeden psychologii eksperymentalnej, rozwijanej w laboratoriach, w toku dokładnie zaplanowanych badań. Wywiera też bardzo silny wpływ na psychologię kliniczną, a nade wszystko na amerykańską kulturę, sztukę i życie codzienne.

W 1923 r., u szczytu sławy, Zygmunt Freud dostaje dramatyczną diagnozę – ma raka podniebienia. Przez następne 16 lat bez ustanku cierpi ból, przechodzi ponad 30 operacji wycinania podniebienia i górnej szczęki. Musi nosić protezę, ale prawie nie jest w stanie mówić zrozumiale.

Do końca życia chce pozostać w Austrii, mimo dojścia Hitlera do władzy. Decyduje się wyjechać dopiero w 1938 r., gdy jego najbliższych bezpośrednio dotykają represje. Osiada w Londynie. Przyjmowany jest z wielką atencją i serdecznością, ale coraz bardziej cierpi z powodu choroby. Kokainista z lat młodości pod koniec życia niemal w ogóle nie chce przyjmować środków przeciwbólowych. Dopiero gdy męki stają się nieznośne, prosi lekarza, by położył im kres. 23 września 1939 r. przyjmuje śmiertelną dawkę morfiny.

Uczniowie, spadkobiercy, zdrajcy

Pod wpływem późniejszego rozwoju nauk społecznych psychologowie zaczęli dostrzegać, że człowiek jest wytworem interakcji z innymi ludźmi, a nie tylko maszynką napędzaną przez biologiczne instynkty. Z drugiej strony zauważono, że nie wszystkie tabu i objawy nerwicowe opisywane przez Freuda są uniwersalne – bo w niektórych kulturach dopuszczalne jest choćby kazirodztwo. Najważniejsi następcy Freuda jeszcze za jego życia kwestionowali przede wszystkim kluczową rolę seksualności. Despotyczny twórca psychoanalizy zrywał kontakty ze wszystkimi swoimi uczniami, których uznał za odszczepieńców.

Największą z wiernych Freudowi pozostała jego najmłodsza córka Anna Freud (1895–1982). Jak sama pisała, miała świadomość, że nigdy by się nie urodziła, gdyby rodzice mieli dostęp do antykoncepcji. A jednak była ulubienicą ojca. Już jako 14-latka przysłuchiwała się spotkaniom założonego przez Freuda Wiedeńskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego. Osiem lat później zaczęła u ojca psychoanalizę. Ich cowieczorne spotkania o godzinie 22.00 były w Wiedniu gorąco komentowane jako „odgrywanie pragnień edypalnych po obu stronach kozetki”. W swoim pierwszym wystąpieniu przed Wiedeńskim Towarzystwem Psychiatrycznym, gdy referowała historię pacjentki z fantazjami o biciu, masturbacji i kazirodczej miłości ojca z córką, Anna faktycznie mówiła o sobie. Opiekowała się Zygmuntem Freudem do końca jego życia (nigdy nie wyszła za mąż), a gdy umarł, nadal trzymała w szafie ojcowski płaszcz. Podobno otulała się nim na starość.

Wielkim wkładem Anny Freud w rozwój psychoanalizy było przystosowanie jej do leczenia dzieci z zaburzeniami emocjonalnymi, z uwzględnieniem ich mniejszych umiejętności werbalnych. Wykorzystywała także obserwację dziecka podczas zabawy. Otworzyła w Londynie instytut szkolenia dla psychoanalityków i klinikę, w której po wojnie pomagała m.in. dzieciom, które przeszły przez obozy koncentracyjne. Po jej śmierci ośrodek nazwano jej imieniem. Anna Freud uporządkowała też listę chaotycznie opisanych przez ojca mechanizmów obronnych. Wreszcie – dała początek tzw. psychologii ego, ujmując tę strukturę jako niezależną od id. To właśnie psychologia ego w wersji Anny zdobyła największą popularność w Stanach Zjednoczonych w połowie poprzedniego stulecia.

Jeden z najbliższych uczniów Freuda Alfred Adler (1870–1937) rozstał się ze swym mentorem już w 1911 r. Zgadzał się, że libido wywodzi się z id, ale uważał je raczej za ogólną energię życiową, a dążenie do przyjemności – za jedno z wielu jej dążeń. Freuda rozsierdziła ta interpretacja. Nazwał Adlera anormalnym osobnikiem, którego ambicja doprowadza do szaleństwa, oraz sadystą i paranoikiem z manią prześladowczą. Pierwszy odszczepieniec nazwał stworzony przez siebie nurt psychologią indywidualną. W jej ujęciu ludzi napędzają przede wszystkim motywy społeczne, a nie biologiczne. Najważniejszym ma być dążenie do mocy i dominacji nad otoczeniem.

Podobnie jak w przypadku innych tuzów psychoanalizy, historycy łatwo znajdują podłoże biograficzne poglądów Adlera. Był dzieckiem słabowitym i chorym, a lekarze wieszczyli mu rychłą śmierć (podobno jako kilkulatek postanowił nie umrzeć na złość jednemu z doktorów). Bardzo też musiał zabiegać o uznanie rówieśników, które ostatecznie uzyskał, zdobywając dobre wyniki w nauce. To Adler zainteresował psychologię m.in. kompleksem niższości, znaczeniem kolejności urodzeń dzieci czy siły motywacji. Założył pierwszą w Wiedniu poradnię dla dzieci. Nie widział powodów dla poczucia niższości kobiet wobec mężczyzn, które zdaniem Freuda miało wynikać z kobiecej zazdrości o członek. Większe znaczenie niż jego dawny mistrz przypisywał świadomym celom i motywom, a także czynnikom społecznym i poznawczym w rozwoju osobowości. W tym sensie teoria Adlera wyprzedzała swój czas.

Relacja Carla Gustava Junga (1875–1961) z Freudem to kolejny ze związków, w których dopatrywano się rysów edypalnych, z naciskiem na synowską chęć zniszczenia ojca. Sam Jung odrzucał ideę kompleksu Edypa, bo własną matkę uważał za grubą i nieatrakcyjną. Nie rozumiał, dlaczego Freud tak się przy tym konstrukcie upiera. Jung opisywał swe dzieciństwo jako samotne i nieszczęśliwe, a rodziców jako niestabilnych emocjonalnie. To właśnie odwracając się od nich, miał zwrócić się ku snom, fantazjom i wizjom (nauki przyrodnicze zaczął studiować pod wpływem snu, w którym wykopywał spod ziemi kości prehistorycznych zwierząt).

Nie miał seksualnych zahamowań – przeciwnie, jego życie w tej dziedzinie było bujne. Tym też wyjaśnia się fakt, że w przeciwieństwie do zablokowanego Freuda przypisywał popędom seksualnym minimalne znaczenie w motywowaniu człowieka. Po kilkuletniej fascynacji i przyjaźni, której towarzyszyła intensywna wymiana listów, relacja Freuda i Junga urwała się w 1912 r.

Carl Gustav Jung podzielił nieświadomość na indywidualną i zbiorową – dziedziczoną pamięć gatunkową, w skład której wchodzą doświadczenia wcześniejszych pokoleń. Szczególną rolę w niej grają archetypy: tendencje, które skłaniają jednostkę do zachowywania się tak jak przodkowie w podobnych sytuacjach, do doświadczania podobnych emocji w warunkach skrajnych. Libido – które Jung, podobnie jak Adler, uważał za ogólną energią życiową – opisywał jako skierowane do wewnątrz lub na zewnątrz. Z tego wyprowadził pojęcia ekstrawersji i introwersji. Jak sarkastycznie ocenia w swojej „Historii współczesnej psychologii” Ludy T. Benjamin jr, to jedyna myśl Junga, która weszła do kanonu psychologii. Jego przesycone mistyką koncepcje okazały się natomiast niezwykle płodną inspiracją dla artystów i pisarzy.

Karen Horney (1885–1952) nigdy nie była tak blisko ojca psychoanalizy jak Jung czy Adler. Jej stosunek do teorii Freuda od początku był polemiczny. Zgadzała się, że u podłoża nerwic leżą nierozwiązane konflikty. Ich źródeł upatrywała jednak w czynnikach społecznych. Wprowadziła pojęcie lęku podstawowego – dojmującej samotności i bezradności dziecka w zetknięciu z rodzicami, którzy go nie kochają, są niekonsekwentni, próbują zdominować (jak łatwo się domyślać, biografowie donoszą o silnej niechęci między rodzicami Karen i braku miłości wobec niej). W ujęciu Horney dziecko próbuje sobie radzić z lękiem podstawowym, tworząc różnorakie strategie, które mogą stać się trwałymi częściami osobowości. Horney nazywa je potrzebami neurotycznymi.

Psychoanalityczka uważała jednak, że rozwojowi nerwic można zapobiec, jeśli życie dziecka w rodzinie jest bezpieczne, pełne miłości i zrozumienia. Ten optymizm, zwłaszcza w zestawieniu z dość ponurą wizją osobowości autorstwa samego Freuda, został w jej czasach bardzo dobrze przyjęty.

Myśl Horney jest ważna dla ruchu feministycznego. Badaczka odrzuciła kompleks kastracji, oceniając, że to mężczyźni mają kompleks macicy – związany z tym, że nie mogą rodzić dzieci. To ma być powód, dla którego odmawiają kobietom prawa do edukacji, kariery zawodowej, życia publicznego, co było dojmujące w latach 20., gdy tworzyła swe teorie. Dekadę później, po ucieczce z Niemiec przed faszyzmem, Karen Horney stała się ważną postacią nowojorskiego kręgu elity intelektualnej. Już w Stanach Zjednoczonych napisała najgłośniejszą ze swoich książek, „Neurotyczną osobowość naszych czasów”.

W Amerykańskim Instytucie Psychoanalitycznym założonym przez Horney przez dwa lata pracował m.in. Erich Fromm (1900–80). Badacz i filozof, zwracał uwagę, że zależności między podświadomością i kulturą biegną w dwóch kierunkach. Zgadzał się z Freudem, że konieczność sublimowania nieakceptowalnych popędów pcha ludzi do twórczości artystycznej i literackiej, ale podkreślał, że także treści kultury wpływają na świadomość i podświadomość ludzi. To podejście zaowocowało powstaniem nowych metod terapeutycznych, takich jak art-terapia, muzykoterapia czy przewidziana dla dzieci terapia specjalnymi bajkami.

Współcześnie uznawany za jednego z najwybitniejszych następców Freuda Francuz Jacques Lacan (1901–81) połączył jego myśl z osiągnięciami psychiatrii, psychoanalizy, epistemologii i lingwistyki.

Najpierw odciął się od święcącej triumfy psychologii ego, pod hasłem powrotu do Freuda. Ogłosił, że ego jest jedynie złudzeniem, z którym człowiek zaczyna identyfikować się około ósmego miesiąca życia w „fazie zwierciadła”. Wcześniej w swoim mniemaniu tworzy jedność z całym światem. Dopiero w fazie zwierciadła, widząc swe odbicie w lustrze, zaczyna domniemywać, że jest czymś odrębnym. W tym samym momencie jednak przestaje być sobą, a staje się częścią wielkiej gry językowej, która określa jego postrzeganie świata. Zdaniem Lacana jedyne, co człowiek jest w stanie poznać i ogarnąć – to właśnie język. Współczesna fizyka potwierdza, że rzeczywiście: kolory, dźwięki i kształty nie istnieją. Istnieją tylko cząstki energii, które nasze zmysły i mózgi nauczyły się postrzegać oraz interpretować w określony sposób, wskutek zaszczepionego nam języka i systemu logicznego.

Co zostało z psychoanalizy?

Współcześni Zygmuntowi Freudowi akademicy odrzucili jego dorobek jako nieoparty na laboratoryjnych badaniach naukowych, a w ich toku wręcz obalany. Jak jednak podsumowują Duane i Sydney Ellen Schultz, z czasem udało się potwierdzić niektóre freudowskie koncepcje, m.in. pogląd, że marzenia senne są odbiciem problemów emocjonalnych, a także to, że u chłopców występują pewne aspekty kompleksu Edypa. Badania potwierdziły również istnienie wyparcia jako mechanizmu obronnego, a także postulowaną przez Freuda naturę przynajmniej niektórych tzw. pomyłek freudowskich.

Nie potwierdził się model ludzkiej motywacji opartej na popędach ani też pogląd, że marzenia senne są symbolicznym zaspokojeniem wypartych pragnień. Obalono wreszcie hipotezę, jakoby kobiety miały poczucie niższości dotyczące swojego ciała.

Ponadto niemal każdy współczesny psycholog poznawczy przyjmuje, że procesy psychiczne przebiegają poza świadomością. Przez dekady okazało się, że nieświadome oddziaływania na myślenie, emocje i zachowanie mogą być nawet bardziej dojmujące, niż twierdził twórca psychoanalizy. Myśl Freuda wywarła wielki wpływ na kulturę popularną i ducha całego ubiegłego stulecia w świecie Zachodu. To powołując się na psychoanalizę, przyjęto w XX w., że hamowanie lub wypieranie impulsów seksualnych może być szkodliwe, choć sam Freud nigdy nie opowiadał się za większą swobodą obyczajową. Paradoksalnie, uważał raczej, że hamowanie popędu seksualnego jest niezbędne do przetrwania cywilizacji.

Jeśli najlepszym probierzem wielkości jest pośmiertna sława, to Freud w historii psychologii nie ma sobie równych. Wymienia go każdy podręcznik do najbardziej podstawowego kursu tej dziedziny, a zainteresowanie jego myślą pozostaje ogromne, choć popularność klasycznej psychoanalizy jako terapii zmalała – m.in. ze względu na jej długotrwałość i przez to duży koszt. Leczenie zaburzeń równowagi biochemicznej – jak to ujmuje podejście somatyczne – litem czy prozakiem okazuje się znacznie prostsze. Co ciekawe, sam Freud przewidział taki rozwój psychiatrii.

Niezbędnik Inteligenta „Wielkie teorie i odkrycia naukowe” (100099) z dnia 07.09.2015; Epoka przełomów; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Trzeci przewrót"
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną