Stworzoną przez siebie psychoanalizę Freud uznawał za trzeci wstrząs dla miłości własnej naszego gatunku, obok odkrycia Mikołaja Kopernika, że Ziemia nie jest centrum Wszechświata, i teorii Charlesa Darwina opisującej człowieka jako – ledwie – kolejne ogniwo w ewolucji gatunków.
Z młodszym o pokolenie Einsteinem Freud (urodzony w 1856 r.) rywalizował o miano największego umysłu swoich czasów. Mimo różnicy dwóch dekad, w ich losach nie brakuje podobieństw. Obaj Żydzi, wychowani w rodzinach drobnych przedsiębiorców (Einstein na południu Niemiec, Freud – w Austrii). Obaj żyjący ze świadomością własnego geniuszu (Freud, objawiający wybitne talenty językowe, od dzieciństwa naznaczony jakoby przepowiednią, że jego matka da światu wyjątkowego człowieka; Einstein w obszarach humanistycznych radzący sobie słabiej, za to w swojej dziedzinie doceniony wcześniej niż austriacki psychiatra). Obaj opisujący się jako ateiści. Obaj zmuszeni do ucieczki ze swoich krajów w obawie przed hitlerowcami (Einstein kilka lat wcześniej niż Freud).
Spotkali się raz, na krótko, w 1927 r. Einstein, choć sceptyczny wobec psychoanalizy, gorąco podziwiał intelekt Freuda. Na początku lat 30. napisał do niego list, zapraszając do udziału w wymianie myśli naukowców na temat możliwości zapobieżenia wojnie. Freud zastrzegł, że jego przemyślenia w tej dziedzinie mają pesymistyczny wydźwięk. W lekturze trwającej kilka miesięcy korespondencji humanistyczna refleksja Zygmunta Freuda jawi się jako głębsza niż jego wielkiego partnera.
Darwin, kokaina, hipnoza
Według samego Freuda psychoanalizy nie byłoby, gdyby nie pewna wzmianka na przyjęciu.