Rok 1896 przyniósł trzy ważne wydarzenia w historii aeronautyki, jak wówczas nazywano zajęcie polegające na budowaniu maszyn, które zmieniłyby ludzi w ptaki. W maju owego roku astronom i fizyk Samuel Langley wystrzelił z katapulty ustawionej na łodzi na rzece Potomac niewielki model samolotu napędzanego silnikiem parowym. Latający pojazd, nazywany przez konstruktora aerodromem, pokonał około kilometra.
Bohaterem drugiego wydarzenia był emerytowany inżynier Octave Chanute, inny amerykański (choć francuskiego pochodzenia) entuzjasta maszyn latających. On i dwójka jego młodszych towarzyszy, Augustus Herring i William Avery, z sukcesem przetestowali na wydmach ciągnących się wzdłuż jeziora Michigan kilka prototypów lotni. Do jednej z nich Herring podczepił silnik, który umożliwił mu 30-sekundowy lot. Jednak konstrukcję trudno byłoby uznać za samolot.
Trzecie wydarzenie było tragiczne. Oto w sierpniu z Niemiec nadeszła smutna wieść o fatalnym w skutkach wypadku Otto Lilienthala – najsłynniejszego w owym czasie pioniera aeronautyki. Utracił on kontrolę nad swoim lotnio-szybowcem i spadł z wysokości 15 m, łamiąc sobie kręgosłup. Następnego dnia zmarł w klinice w Berlinie. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Bez poświęceń nic nie osiągniemy”.
Śmierć Lilienthala odbiła się szerokim echem w kręgach naukowców, wynalazców i entuzjastów aeronautyki. Dotarła także do miasta Dayton w stanie Ohio, gdzie mieszkali bracia Wilbur i Orville Wrightowie, prowadzący sklep rowerowy, w którym sprzedawali jednoślady własnej konstrukcji. Mieli smykałkę do techniki i dobrze im się wiodło. Szukali jednak większych wyzwań. Zainteresowali się wypadkiem Lilienthala, dochodząc do wniosku, że sami mogliby zbudować lepszy system kontrolowania latającego pojazdu.