W drugiej dekadzie XXI w. niewiele jest kwestii, które nastręczałyby więcej problemów niż rozpoznanie, co jest rzeczywistością. Najpoważniejszym symptomem kryzysu jest zaś utrata wiary w prawdę jako wartość samą w sobie i podstawę społecznej komunikacji. Skoro jednak prawda opuściła świat polityki, mediów, a nawet na polu nauki jej pozycja nie jest tak pewna jak dawniej, to czy możemy szukać jej w dziedzinie sztuki?
Jeśli przyjmiemy, że logiką instytucji panujących nad naszą rzeczywistością jest przysłanianie prawdy, ukrywanie alternatywnych dróg rozwoju rzeczywistości, symulowanie polityki i wykonywanie jej w trybie gabinetowym, to sztuka jawi się jako tego świata przeciwieństwo. Zawsze była i do dziś pozostaje jednym z niewielu alternatywnych sposobów rozeznania w rzeczywistości i jej transformowania. Dysponuje bowiem takimi środkami nacisku na władzę, jakich używa się w demokracji – symbolicznymi. Jest w niej wynalazczość, która pomaga redefiniować świat. W jaki jednak sposób poznać, że dana sztuka rzeczywiście ujawnia przed nami prawdę? Czy jest jakakolwiek sztuka, która działa na rzeczywistość? Wreszcie, czy sama kategoria prawdy w odniesieniu do dzieła jest uprawniona?
Prawda, która się wydarza
Estetyka jako samodzielna dyscyplina jest co prawda dzieckiem nowożytności, ale historia refleksji estetycznej – rozumianej jako próba zdefiniowania piękna – sięga Homera i pitagorejczyków. Za pierwszego człowieka Zachodu, który wprowadził dialektyczne rozróżnienie istoty i obrazu, uważa się Arystotelesa. Według niego artysta, przedstawiając rzeczywistość, nie musi naśladować jej obrazu (wyglądu, formy), aby dotrzeć do istoty rzeczy. Tak więc zadaniem sztuki było przedstawienie prawdy o rzeczywistości, a nie ślepe i szczegółowe naśladownictwo (tzw.