Kryzys? Jaki kryzys? Przecież dumni Brytyjczycy postanowili odłączyć się od Unii Europejskiej, by cieszyć się pełnią suwerenności. Ten pomysł zdecydowanie nie podoba się Szkotom, którzy woleliby zostać w Unii Europejskiej, odłączając się od Zjednoczonego Królestwa. O niezależności marzą Katalończycy, co jakiś czas podobne życzenie porusza mieszkańców kanadyjskiego Quebecu. Donald Trump zdobył władzę w Stanach Zjednoczonych, bo obiecał, że uczyni najpotężniejsze wciąż państwo świata „ponownie wielkim”. Inną odsłoną podobnego zjawiska jest heroiczny projekt „wstawania Polski z kolan" realizowany przez Jarosława Kaczyńskiego. O rosyjskim, imperialnym kulcie państwa nie trzeba wspominać. Bardziej zaskakuje trwałość państwa ukraińskiego, wielokrotnie już skazywanego na rozpad, które wobec rosyjskiej agresji coraz bardziej się konsoliduje i umacnia atrybuty suwerenności, z armią na czele.
Państwo, i to państwo narodowe, takie jakie wykluło się w wyniku pokoju westfalskiego wieńczącego w 1648 r. krwawą wojnę trzydziestoletnią, organizuje dziś polityczną wyobraźnię. Chodzi przy tym o państwo suwerenne, a więc kontrolujące terytorium z jasno określonymi granicami, które mają chronić przed napływem niebezpiecznych Obcych, zdolne do skutecznej obrony tej suwerenności. Przedsiębiorcze, aktywnie wspierające rozwój gospodarczy. Opiekuńcze, dbające o najsłabszych. Kulturalne, chroniące tradycyjne narodowe wartości i symbole. Silne, sprawiedliwe, sprawne, nowoczesne, bezpieczne.
Zasięg sieci
Co się dzieje? Przecież jeszcze w latach 80. Ronald Reagan mawiał, że najstraszniejsze słowa, jakie słyszał w życiu, to: „Jestem z rządu i przyszedłem, żeby ci pomóc”.