W bodaj najczęstszym i nader swobodnym użytku post-modernizm stał się synonimem kulturowego i intelektualnego relatywizmu, sceptycyzmu, skrajnego liberalizmu i indywidualizmu, nihilizmu zgoła. Taka jest przynajmniej jego popularna wykładania konserwatywna. Dla odmiany zgodnie z krytyką postępową nazwijmy ją neomodernistyczną (za jej prominentnego przedstawiciela wypada uznać niemieckiego filozofa Jürgena Habermasa), podstawowym grzechem post-modernizmu byłby przede wszystkim irracjonalizm, a także – paradoksalnie – konserwatyzm, jeśli nie reakcjonizm.
Geneza samego terminu nie jest jasna, a jego historia dość już długa – sięga co najmniej połowy XX w., chociaż okazjonalne użycia przymiotnika postmodern zdarzały się znacznie wcześniej. Z tego punktu widzenia dezynwoltura, z jaką wielu używa tych terminów (post-moderna, post-modernizm) dziś, jest pochodna wobec niejasności, by tak rzec, źródłowej.
Łączność
Zamiast przedzierać się przez gąszcz znaczeń szczegółowych, wyjdźmy od tych, które są stosunkowo najbardziej jasne i na swój sposób już klasyczne. Z jednej strony jest to znaczenie nadane post-modernizmowi w teorii architektury przez Charlesa Jencksa w jego pracy z 1977 r. „The Language of Post-Modern Architecture” (wydanej w Polsce dziesięć lat później pt. „Architektura postmodernistyczna”). Z drugiej – przez filozofa Jean-François Lyotarda w niewiele późniejszej, bo wydanej w 1979 r. książce „La condition postmoderne, Rapport sur le savoir” („Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy”, polskie wydanie 1997 r.).
W tym, jak o post-modernizmie myśleli Jencks i Lyotard, występują oczywiste pokrewieństwa, ale też przynajmniej jedna znacząca różnica.