Monitorze, powiedz przecie...
Monitorze, powiedz przecie... Czyli aplikacje medyczne
We współczesnej medycynie znaczenie lekarzy zmniejsza się na rzecz samych pacjentów. Wykształcony i doświadczony specjalista oczywiście nadal jest pożądany. Ale że trudno nieraz takiego znaleźć albo jego usługi są drogie, oferty diagnozowania rozmaitych chorób oraz samoleczenia coraz więcej osób szuka w komputerze. I w smartfonach.
Nie chodzi tu o terapie proponowane przez przysłowiowego doktora Google’a, często słusznie krytykowane ze względu na powierzchowność i nierzetelność. Jednak zastępowanie nowymi technologiami tradycyjnych kontaktów ze służbą zdrowia to co innego. Na wizytę można się umówić przez internet. Niektóre porady uzyskać przez telefon. Receptę czy zwolnienie otrzymać e-mailem. A to dopiero początek. Bo sami lekarze zaczęli zdawać sobie sprawę, że nowoczesne aplikacje mogą sprawić, iż zwolnią się miejsca w kolejkach dla naprawdę ciężko chorych. Zadowoleni są również orędownicy profilaktyki, którzy mogą liczyć na większe sukcesy w nakłanianiu ludzi zdrowych do regularnych ćwiczeń fizycznych.
Smartfony chcą ruchu
Sporo aplikacji związanych ze zdrowiem służy na razie bardziej rozrywce niż rzetelnej ocenie parametrów życiowych. Ale i to dobre – programy adresowane do posiadaczy smartfonów zachęcają do aktywności fizycznej i porównywania swoich wyników z innymi. W tym celu trzeba jedynie założyć profil np. na Facebooku.
Jeśli ktoś nie ma dość silnej woli, by samemu w domu ćwiczyć mięśnie brzucha, może skorzystać z programu Abs Workout. Są tu kalendarz z opcją przypominania o codziennej gimnastyce i zestaw konkretnych ćwiczeń (technikę ich wykonywania zaprezentowano na obrazkach i filmach wideo). Wirtualny trener na głos wydaje komendy i liczy powtórzenia. Na podobnej zasadzie funkcjonują dziesiątki innych aplikacji motywujących do wykonywania pompek, przysiadów, podciągania na drążku – np.