Niezbędnik

To się nie wróci

Koniec „demokracji liberalnej”?

Wizja spotkania na Polach Elizejskich w 1792 r. Francuski rewolucjonista hrabia Mirabeau wręcza Janowi Jakubowi Rousseau kopię jego „Eseju o despotyzmie”, a Benjamin Franklin umieszcza na jego głowie wieniec laurowy. Obecni są również Montesquieu, Voltaire, Mably, Fénélon, Demostenes i Cyceron. Wizja spotkania na Polach Elizejskich w 1792 r. Francuski rewolucjonista hrabia Mirabeau wręcza Janowi Jakubowi Rousseau kopię jego „Eseju o despotyzmie”, a Benjamin Franklin umieszcza na jego głowie wieniec laurowy. Obecni są również Montesquieu, Voltaire, Mably, Fénélon, Demostenes i Cyceron. BEW
Kończy się cud demokracji liberalnej, bo wszyscy wyłączyli autokrytyczne myślenie.
Daniel BellEast News Daniel Bell

Z wielu powodów termin „demokracja liberalna” jest i nietrafny, i zwodniczy. Skoro jednak został powszechnie przyjęty, będziemy go używali, rozumiejąc, że chodzi o demokratyczne państwo prawa, respektujące wszystkie formy pluralizmu i dążenie obywateli do maksymalizacji wolności indywidualnej.

W znanym nam kształcie demokracja liberalna jest stosunkowo nowym tworem. Wprowadzonym od góry, zainstalowanym po II wojnie światowej. I to nie od razu. Najpierw była demokracja państwa opiekuńczego, a komponent liberalny rozbudowywał się stopniowo. Jeżeli za moment kluczowy uznamy, na przykład, zniesienie wszelkiej cenzury, to będzie to dopiero 1960 r. (sprawa „Kochanka Lady Chatterley”). Jakim cudem – bo to cud – demokracja liberalna zaistniała i trwała w państwach zachodnich przez ok. 60 lat?

Sojusz wymuszony przez zimną wojnę

Wszystkie społeczeństwa kontynentalnej Europy były w rozmaitej formie i w różnym stopniu pod wpływem nazizmu (Polska pewnie najmniej). Sprawy więc miałyby się inaczej, gdyby nie Wielka Brytania, a w szczególności Winston Churchill. On jeden w kraju, który również sympatyzował z Hitlerem, potrafił nazwać zło złem i wytoczył diabłu właśnie, a nie Hitlerowi, walkę na śmierć i życie. Churchill miał wiele zasług, ale to jego moralny, a nie tylko polityczny sprzeciw zmienił oblicze świata.

Po wojnie jednak, ponieważ niemal wszyscy kolaborowali z nazistami, najlepiej było zapomnieć lub nawet pamiętać inaczej, czego mistrzem był Charles de Gaulle. Bez odrzucenia pamięci na kilka dekad, a często do dzisiaj, żadne społeczeństwo otwarte czy demokracja liberalna nie byłyby możliwe. Obecnie nieubłagana pamięć powraca, niekoniecznie jako poczucie winy, a często jako dobre wspomnienie. Demokracja liberalna tego nie wytrzyma.

Niezbędnik Inteligenta „Krótka historia demokracji” (100129) z dnia 19.03.2018; Wczoraj i dziś; s. 12
Oryginalny tytuł tekstu: "To się nie wróci"
Reklama