Co jest w życiu ważne. Dobre rady mędrca
Pamiętna rozmowa Jacka Żakowskiego z prof. Leszkiem Kołakowskim
Od redakcji. Po raz pierwszy wywiad ten, który z (nieżyjącym już dziś) wybitnym polskim filozofem Leszkiem Kołakowskim przeprowadził Jacek Żakowski, opublikowaliśmy w „Niezbędniku Inteligenta” (wówczas dodatku do POLITYKI) 18 września 2004 r. Zdobył on rozgłos, także dzięki zestawowi przykazań na mądre życie, który wyłonił się podczas rozmowy. Nic z tego dialogu i dekalogu nie straciło na aktualności, przypominamy je więc, poprzedzając opowieścią Jacka Żakowskiego, jak do wywiadu z filozofem doszło, jak nieudane było pierwsze podejście i jak narodził się ostateczny kształt rozmowy.
***
Jeden tekst sprawił, że Leszek Kołakowski stał się moim mistrzem. To była „Etyka bez kodeksu”. Napisany w połowie lat 60. esej, który czyni nas odpowiedzialnymi za wszystko i wszędzie. Czytając go, zrozumiałem, że bezsilność zwalnia nas z odpowiedzialności, ale nie może uwolnić nas od poczucia odpowiedzialności. I na dodatek zawsze pozostaje pytanie, czy nie jesteśmy winni naszej bezsilności, czy nie jesteśmy za nią odpowiedzialni – czy nie powinniśmy byli jej jednak jakimś sposobem pokonać, by móc przynajmniej częściowo sprostać naszemu poczuciu odpowiedzialności. Uff. Jak się taki tekst czyta w nieodpowiednim wieku, to potem całe życie człowiek się z nim zmaga. Nawet jeżeli mistrz przez następne kilkadziesiąt lat ewoluuje, wymienia stare myśli na nowe, porzuca wcześniejsze poglądy, idzie za kolejnymi fascynacjami, to jednak zarażeni za młodu zostają często przy pierwszej intelektualnej miłości. To jest przypadek wielu fanów Leszka Kołakowskiego. W tym mój.
Czternaście lat temu jechałem do Oxfordu, żeby mój bunt przeciw ewolucji mistrza skonfrontować z nim samym. Znaliśmy się osobiście z różnych sytuacji, mieliśmy wcześniej kilka ciekawych rozmów o ówczesnej Polsce i o polityce, kiedyś nawet odbyliśmy w Laskach przeznaczoną do (niewydanej) książki nieudaną filozoficzną debatę z Józefem Tischnerem i Krzysztofem Michalskim, ale nigdy nie mieliśmy okazji sam na sam porozmawiać poważnie.